Nikolas Cruz został oskarżony o 17 morderstw z premedytacją i 17 usiłowań zabójstwa. Mężczyzna przyznał się dokonanych czynów. Floryda jest jednym z 27 stanów, w których kara śmierci jest wykonywana, ostatni raz wyrok śmierci wykonano w 2019 roku.
Po trwającym miesiąc procesie ławnicy zarekomendowali wyrok dożywotniego pozbawienia wolności, bez możliwości zwolnienia warunkowego. Nie jest to jeszcze wyrok, ostateczną decyzję ogłosi sędzia Elizabeth Scherer, ale zgodnie z prawem stanu Floryda, nie może odstąpić od zalecenia ławy przysięgłych co do dożywocia.
Więcej informacji ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Ławnicy wzięli pod uwagę okoliczności łagodzące, czyli m.in. warunki, w jakich dorastał Cruz - chłopak był adoptowany, po śmierci obojga adopcyjnych rodziców trafił do znajomej rodziny, która później wyrzuciła go z domu. Cruz mierzył się z różnego rodzaju zaburzeniami neurologicznymi, był w spektrum autyzmu, miał deficyty intelektualne. Te argumenty podnosiła obrona. Przedstawiano też dowody na to, że jego biologiczna matka piła alkohol i brała narkotyki, gdy była w ciąży. Matka adopcyjna miała się natomiast sprzeciwiać leczeniu psychiatrycznemu chłopca.
Prokuratura wnosiła z kolei o karę śmierci, tłumacząc, że Cruz dokładnie zaplanował masakrę. Jako dowód przytaczali m.in. wpisy w sieci, w których deklarował, że chciałby popełnić masową zbrodnię. Ławnicy uznali, że zarzuty obciążające 24-letniego obecnie mężczyznę nie przeważają nad okolicznościami łagodzącymi na tyle, by zarekomendować karę śmierci.
Jak podaje CNN, w czasie ogłaszania decyzji, żaden z ławników nie patrzył w stronę rodzin ofiar strzelaniny. Część miała zwieszone głowy. Sprawca z kolei patrzył tępo na biurko przed nim.
Wielu członków rodzin ofiar było w szoku w związku z wyrokiem dożywocia. Rodzice jednej z uczennic mówili, że są "oburzeni ławnikami i systemem, który pozwala zabić 17 osób, ranić 17 osób i nie otrzymać kary śmierci". - To była sprawa typowo dla kary śmierci. Jeśli nie stosuje się jej w takiej sprawie, to po co nam w ogóle taka kara? - pytali rodzice nauczyciela geografii, który zginął w strzelaninie. - Jeśli nie teraz, to w jakich przypadkach stosować karę śmierci? - powtarzały kolejne rodziny.
W strzelaninie w liceum w Parkland, do której doszło w lutym 2018 roku, zginęło 17 osób, a 17 zostało rannych. Sprawcą masakry był 19-letni wówczas Nikolas Cruz, były uczeń tej szkoły, wyrzucony z niej ze względów dyscyplinarnych. Sprawca wymknął się z terenu szkoły, udając jednego z uczniów. Został zatrzymany kilkadziesiąt minut po strzelaninie.
19-latek strzelał z samopowtarzalnego karabinu AR-15, miał przy sobie zapas amunicji, maskę gazową i granaty hukowe. Dawni koledzy z klasy w rozmowie z dziennikarzami wspominali Cruza jako osobę zafascynowaną militariami i polowaniem, "raczej dziwną i nienawiązującą kontaktu z innymi". Miał być też obiektem żartów ze strony kolegów. - Wielu kpiło, że to on kiedyś dokona strzelaniny w szkole - mówił w mediach jeden z uczniów.
W chwili strzelaniny w szkole znajdowało się około dwóch tysięcy osób.