W poniedziałek rosyjska armia masowo ostrzeliwała ukraińskie miasta i krytyczną infrastrukturę. Sztab Generalny Ukrainy podał, że Rosjanie przeprowadzili w sumie 61 ataków rakietowych i 32 naloty oraz 92 ataki z wyrzutni rakietowych. 73 cele powietrzne (w tym 46 pocisków manewrujących i 27 dronów) zostały zniszczone przez ukraińską obronę przeciwlotniczą.
Więcej informacji na temat wojny w Ukrainie znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
W wyniku zmasowanego ostrzału została uszkodzona infrastruktura ponad 30 ukraińskich miast. To przede wszystkim: Kijów, Lwów, Żytomierz, Tarnopol, Chmielnicki, Konotop, Charków, Krzywy Róg, Zaporoże, Mikołajów i Odessa. Państwowe władze podają, że zginęło co najmniej 19 cywilów, a 105 zostało rannych. Ataki Rosjan spowodowały też przerwy w dostawach prądu w wielu obwodach. W ocenie ukraińskiego dowództwa wciąż istnieje zagrożenie kolejnymi ostrzałami.
Według strony ukraińskiej władze Białorusi nadal wspierają Rosję w wojnie, udostępniając rosyjskiej armii swoją przestrzeń powietrzną i lotniska. Ukraińcy nie zaobserwowali natomiast oznak formowania grup ofensywnych na terytorium Białorusi i przemieszczania wojsk.
Ukraiński Sztab Generalny uważa, że Rosja nie jest w stanie powstrzymać kontrofensywy Ukrainy na kierunku charkowskim i chersońskim, dlatego próbuje zasiać panikę wśród ludności. Zdanie to podziela ukraiński ekspert wojskowy Dmytro Snegiriow. - [Ataki - red.] to demonstracja mająca pokazać, że albo Ukraina uzna rosyjską okupację swoich miast, albo czeka ją nowy ostrzał. Rosjanie próbują stworzyć obraz chaosu i paniki - mówi w rozmowie z Onetem. - To nie jest zemsta za most [Krymski - red.] - podkreśla.
Snegiriow zauważa, że choć "terytorium Białorusi jest wykorzystywane jako element infrastruktury wojskowej Federacji Rosyjskiej", to "nie ma informacji, które wskazywałyby na rozmieszczenie kontyngentu inwazyjnego". - Wcześniej były doniesienia o mobilizacji ok. 20 tys. ludzi, ale nie zostało to potwierdzone. Nie można jednak wykluczyć scenariusza wykorzystania Białorusi jako trampoliny do inwazji. Możliwy jest powtórny atak z terenu Białorusi na Kijów. Ale do tego Rosjanie potrzebują 2-3 miesięcy na stworzenie odpowiedniej infrastruktury wojskowej - stwierdza.
Dmytro Snegiriow pytany, czy Rosja zdecyduje się wykorzystać broń atomową w Ukrainie, mówi: - Jak dotąd strona amerykańska i brytyjska stwierdziły, że nie ma potwierdzenia gotowości Rosji do uderzenia nuklearnego. Ale absolutne odrzucenie tego scenariusza jest niemożliwe. W końcu nastąpił spadek notowań Putina w kierownictwie wojskowo-politycznym kraju.