W połowie września w Iranie wybuchły zamieszki w związku ze śmiercią 22-letniej Mahsy Amini. Kobieta zmarła w szpitalu w Teheranie po tym jak zatrzymała ją policja obyczajowa za rzekome niewłaściwe noszenie hidżabu. Władze podają, że przyczyną śmierci kobieta była wada serca, ale jej rodzina twierdzi, że została pobita przez policję.
W Iranie doszło w piątek 30 września do ataku na posterunek, w którym zginęło co najmniej 19 osób, w tym dowódca paramilitarnej Gwardii Rewolucyjnej - donosi amerykańska agencja prasowa Associated Press, powołująca się na Irańskie media. Uzbrojeni separatyści przeprowadzili atak na posterunek policji we wschodnim mieście Zahedan, znajdującym się przy granicy z Pakistanem. Z relacji świadków zdarzenia wynika, że w ataku 15 osób zostało rannych. Uzbrojeni separatyści ukryli się wśród wiernych znajdujących się niedaleko meczetu w Zahedanie, a następnie przeprowadzili atak na posterunek. Do zdarzenia doszło w momencie, gdy w Iranie trwają największe od 2019 roku protesty przeciwko władzy.
Przeczytaj więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
W protestach, które wybuchły po śmierci Mahsy Amini zginęło co najmniej 76 osób. Irańskie władze próbują stłumić protesty siłą. Członkowie organizacji paramiltarnych strzelają w kierunku protestujących, co ukazują filmy zamieszczane w mediach społecznościowych. Według informacji agencji Associated Press aresztowano około 1 200 osób. Niektóre demonstrantki zdejmowały hidżaby i paliły je lub symbolicznie obcinały włosy przed wiwatującym tłumem.
Irańskie Ministerstwo Wywiadu przekazało w piątek, że podczas protestów doszło do zatrzymania dziewięciu "zagranicznych wrogów", którzy wzięli udział w demonstracjach - poinformowała w piątek Agencja Reutera. Wśród zatrzymanych znaleźli się obywatele Polski, Niemiec, Szwecji, Włoch, Francji, Holandii i innych krajów.