22-letnia Mahsa Amini zmarła ponad tydzień temu w szpitalu w Teheranie, po tym jak zatrzymała ją policja ds. moralności za rzekome niewłaściwe noszenie hidżabu. Władze podają, że przyczyną śmierci kobieta była wada serca, ale jej rodzina twierdzi, że została pobita przez policję. W Teheranie wybuchły protesty, które rozprzestrzeniły się na większość prowincji w kraju.
Irańskie władze siłą próbują stłumić protesty, które od kilku tygodni wybuchają w kraju w związku ze śmiercią Mahsy Amini. Jak udało się ustalić norweskiej organizacji praw człowieka, w wyniku brutalnego stłumienia protestów zmarło 76 osób. Dyrektor organizacji Mahmood Amiry-Moghaddam wezwał społeczność międzynarodową do podjęcia zdecydowanych działań w celu powstrzymania zabijania i torturowania protestujących.
Przeczytaj więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Jak donosi portal Iranhr.net, irańskie władze potwierdziły 41 zgonów. Z informacji zdobytych przez portal wynika, że rodziny zmarłych podczas zamieszek zostały zmuszone do cichego chowania swoich bliskich w nocy. "Wielu rodzinom grożono zarzutami prawnymi, jeśli nagłośnią śmierć bliskiej osoby" - czytamy na portalu. Według informacji agencji Associated Press aresztowano około 1,2 tys. osób. Niektóre demonstrantki zdejmowały hidżaby i paliły je lub symbolicznie obcinały włosy przed wiwatującym tłumem.
Zamieszki należą do najpoważniejszych w Iranie od listopada 2019 roku, kiedy protestowano w związku z podwyżkami cen paliw. Władze w Teheranie oskarżają o inspirowanie do buntów Zachód. m.in. opublikowały zdjęcia broni, którą rzekomo miał dostarczać buntownikom Azerbejdżan. Śmierć Mahsy Amini i reakcja Iranu zostały potępione, między innymi przez ONZ, Stany Zjednoczone i Francję. Rzecznik irańskiego MSZ Nasser Kanani nazwał to jednak "zagranicznym interwencjonizmem".