Wraca generał błoto, a za nim już tylko zima. Na froncie będzie tylko gorzej

Nadchodzi jesień i zima, a wraz z nimi drastyczne pogorszenie warunków do prowadzenia wojny. Akurat jak na front w Ukrainie mają trafiać dziesiątki tysięcy rosyjskich poborowych bez jakiegokolwiek koniecznego wyposażenia. Sytuacja dla Rosjan szybko może stać się katastrofalna.

Pogoda w południowej i wschodniej Ukrainie jak na razie jest bardzo dobra. 15-25 st. C w ciągu dnia, około 10 w nocy. Bez długotrwałych intensywnych opadów. Po prostu złota jesień. W praktyce oznacza to przejezdne leśne i polne drogi, okopy, w których da się znośnie żyć i nieodczuwanie braku dodatkowego ciepłego umundurowania. Warunki dobre do prowadzenia wojny. Prognozy wskazują, że taki stan utrzyma się jeszcze tydzień, albo i dwa. Nadejście generała błoto jest jednak nieuniknione, a wraz z nim poważnych problemów dla obu stron.

Zima i jesień zaskoczyły Rosję

Rosjanie już w poprzednim okresie zimna i słoty pokazali, co może on oznaczać dla kiepsko przygotowanego wojska. Po pierwsze masowe straty w sprzęcie, który ugrzązł w błocie i nie było specjalistycznego sprzętu do jego wyciągania. Rosjanie ruszyli na tę wojnę bez odpowiednio licznych oraz silnych oddziałów inżynieryjnych, wyposażonych w ciężkie wozy ewakuacji. Można bezpiecznie założyć, że po ponad pół roku wojny nadal ich nie ma, albo jest ich wręcz mniej ze względu na ciężkie straty, jakie rosyjscy saperzy ponosili podczas licznych udanych i nieudanych przekroczeń rzek. Wskazuje na to nadal imponująca skala przejmowania przez Ukraińców uszkodzonego i porzuconego rosyjskiego ciężkiego sprzętu.

Po drugie poważne braki w wyposażeniu i zaopatrzeniu żołnierzy, przekładające się na wzrost liczby zachorowań, dalszy spadek morale i sprawności bojowej. Poprzedniej zimy nie brakowało doniesień ze strony rosyjskiej o masowych odmrożeniach, czy nawet zgonach z wychłodzenia. Rosyjskie wojsko, pomimo tego, że w sposób naturalny funkcjonuje w okresowo bardzo zimnym i wilgotnym klimacie, nie zdołało zapewnić swoim żołnierzom odpowiedniego na takie warunki ekwipunku. Zwłaszcza znośnej jakości skarpetek, butów i rękawiczek. Do tego w ogólnym bajzlu nie brakowało oddziałów bez zimowych mundurów. Efekty tego rodzaju niedogodności są zwielokrotniane przez braki w zaopatrzeniu w żywność, z którymi Rosjanie borykają się niezmiennie od początku wojny. Po prostu przy niewydolnej logistyce pierwszeństwo zawsze ma amunicja i paliwo. Jak się uda dowieźć wodę i jedzenie, to jest dobrze. Jak nie to cóż, kombinujcie.

Sytuację Rosjan w najbliższych miesiącach pogorszy fakt, że na front zaczną trafiać w większych ilościach zmobilizowani. Po symbolicznym lub żadnym przeszkoleniu i właściwie na pewno z absolutnie podstawowym ekwipunkiem. Skoro brakowało go wcześniej dla oddziałów profesjonalnych w pierwszej fazie wojny, to co dopiero dla zmobilizowanych po ponad pół roku jej trwania. Na dodatek tych dodatkowych ludzi będą tysiące, dziesiątki tysięcy, a w końcu nawet setki tysięcy. To oznacza drastyczne zwiększenie obciążenia dla logistyki, która z dotychczasowymi 150-200 tysiącami radzi sobie z dużymi trudnościami. Wszystko to na jesień i zimę, kiedy ciężarówkom trudniej pokonywać kiepskiej jakości ukraińskie drogi i bezdroża, a zaopatrzenia trzeba więcej (w zimnie człowiek je więcej i jakoś musi się ogrzać, a nie wszędzie da się bezpiecznie znaleźć opał na froncie).

Oczywiście efekt nie będzie taki, że tego zaopatrzenia dla frontu nie będzie w ogóle i tylko z tego powodu wszystko się Rosjanom zawali. Historia pokazuje, że żołnierze owszem będą masowo chorować, a nawet umierać z zimna, ale będą trwać. Pójdą na szaber, zajmą jakiekolwiek cywilne budynki w okolicy, spalą co się da, ale będą siedzieć we wskazanym miejscu. Jednak ich sprawność bojowa i wola walki będą symboliczne. Zwłaszcza tych zmobilizowanych.

Ukraińcy też mają problemy, ale grzeje ich nienawiść

Te same problemy będą dotykać Ukraińców, choć najpewniej w innym stopniu. Oni też mają problemy z błotem i ciężkim sprzętem. Pojawiają się już nawet nagrania to pokazujące, po tym jak miejscami na wschodzie kraju spadły ostatnio intensywne deszcze.

Ukraińcy mają jednak taką podstawową przewagę, że walczą na swoim terenie, który lepiej znają. Do tego regularnie korzystają z pomocy lokalnej ludności dysponującej ciężkimi ciągnikami rolniczymi. Mają też znacznie wyższe morale i żołnierze mają autentyczną motywację do dbania o swój sprzęt. Zazwyczaj, zanim go porzucą, zrobią wszystko, co możliwe, aby go wydostać. Rosjanie notorycznie porzucają swój, kiedy tylko napotkają jakiś problem. Efekt jest taki, że nagrań porzuconego w błocie ukraińskiego sprzętu było relatywnie mało. Ukraińcy lepiej sobie radzą w terenie, choć tej jesieni i zimy mogą mieć więcej problemów, jeśli będą nadal prowadzić ofensywę.

Ukraińskie wojsko też ma problemy z wyposażeniem żołnierzy w odpowiedni ekwipunek, choć w porównaniu z Rosjanami efekt końcowy jest o niebo lepszy. Głównie za sprawą znacznych dostaw od państw zachodnich, dużej aktywności organizacji pozarządowych i rozkręcenia krajowej produkcji tak podstawowych rzeczy jak mundury. Przeciętny ukraiński żołnierz jest więc wyekwipowany lepiej niż jego przeciwnik. Można się spodziewać, że tak samo będzie jesienią i zimą. Już dwa tygodnie temu sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg zaapelował do państw członkowskich o przygotowanie dostaw zimowego umundurowania dla Ukraińców. Zaczęły się też cywilne zbiórki na ten cel. Choć na pewno będą problemy, braki i apele o dostarczenie ciepłego umundurowania ze strony jakichś zapomnianych batalionów obrony terytorialnej.

Dodatkowo ukraińska logistyka nie przeżyje w najbliższym czasie takiego szoku jak rosyjska. Liczba żołnierzy drastycznie się nie zmieniła od mobilizacji w miesiącach zimowo-wiosennych. Ma wynosić około 700 tysięcy, wliczając różnego rodzaju formacje ochotnicze i pomocnicze. Jakoś udaje się ich zaopatrzyć na tyle skutecznie, że aktualnie przeprowadzają kontrofensywy, choć wiadomo, że ukraińska logistyka do najlepszych nie należy. Żołnierze masowo zaopatrują się sami, korzystając ze zdobycznej broni oraz amunicji, dostają żywność od lokalnej ludności i generalnie kombinują. Incydentalnie można natrafić na zdjęcia ukraińskich kolumn zaopatrzeniowych i nierzadko są to karawany cywilnych pojazdów, częściowo pamiętających pewnie Breżniewa.

Ukraińcom jednak wiele rzeczy przychodzi łatwiej, ponieważ mają znacznie wyższe morale. Chęć obrony swoich współobywateli i ojczyzny, a do tego wzięcia odwetu za zbrodnie, potrafi pomóc znieść wiele niedogodności. No i aktualnie są stroną wyraźnie odnoszącą sukcesy, co zawsze uskrzydla żołnierzy.

Zmobilizowane masy trafią w zimne piekło

Niezależnie od tego deszczowa jesień, a potem ostra zima mogą znacznie wyhamować tempo wydarzeń na wojnie. Nie ma cudów. Te pory roku od wieków ograniczały prowadzenie kampanii wojennych. Nie należy jednak liczyć na kompletne zastopowanie wojny. Rok temu nie brakowało analiz, czy Rosjanie w ogóle będą w stanie dokonać inwazji w okresie jesienno-zimowym. Nie brakowało głosów, że ze względu na czasem ekstremalnie błotniste warunki zwane rasputicą, nie porwą się na coś takiego przed wiosną. Pomimo tego się porwali i choć ponosili istotne straty w sprzęcie, to jednak miejscami posuwali się naprzód o dziesiątki kilometrów dziennie.

Jednak drugi sezon jesienno-zimowy zanosi się gorzej dla Rosjan. W pierwszym mieli jednak w większości zawodowe wojsko, wyposażone w najlepiej utrzymany i najnowszy sprzęt. Teraz będą mieli mieszankę jego resztek i w coraz większym stopniu zmobilizowanych rezerwistów ze starym wyposażeniem. Ukraińcy naciskają, mają coraz więcej zachodniego sprzętu, dużo zdobycznego rosyjskiego, nie brakuje im zmotywowanych i przyzwoicie wyszkolonych ludzi. Szykuje się trudny czas dla rosyjskiego wojska, a mobilizacja część problemów może tylko pogłębić.

Zobacz wideo
Więcej o: