Władimir Putin w orędziu telewizyjnym w środę ogłosił częściową mobilizację w Rosji, która - jak zapowiedział - rozpoczęła się jeszcze tego samego dnia. Putin zapewniał, że wezwania dostaną tylko osoby, które mają doświadczenie bojowe. Z kolei minister obrony Siergiej Szojgu twierdził, że zaciągniętych zostanie 300 tys. osób. Według Instytutu Badań nad Wojną Kreml chce jednak zmobilizować znacznie więcej mężczyzn, bo nawet 1,2 mln. Ponadto pojawiają się głosy, że wezwania otrzymują osoby starsze, studenci, cywile bez doświadczenia bojowego czy chore przewlekle. Więcej na ten temat:
Ogłoszenie przez Putina częściowej mobilizacji wywołało panikę w społeczeństwie. Wiele osób w pośpiechu stara się opuścić granice kraju i uciec do Gruzji, Serbii czy Finlandii. Bilety lotnicze wyprzedały się w rekordowym tempie, a w wyszukiwarkach popularność zyskały m.in. takie frazy, jak "mobilizacja poza granicami kraju" czy "jak złamać rękę w domu". W sieci pojawiły się z kolei posty influencerów, którzy próbują uspokoić wzburzone nastroje.
Więcej informacji z kraju i ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Działalność prokremlowskich blogerów opisał serwis Meduza. Używając hasztagu "DontPanic" [nie panikujcie - tłum. z ang.], influencerzy zaczęli porównywać poborowych do jednego procenta zamówienia frytek, paczki żelków lub kobiecej kosmetyczki. W ten sposób usiłowali pokazać, jak "mała" i "wręcz nieistotna" jest skala mobilizacji wobec całego kraju.
Jak czytamy, niezależny rosyjski serwis Mediazona odnalazł co najmniej trzy tego typu posty. Zostały zamieszczone przez blogerów z Chabarowska (daleki wschód Rosji). Influencerzy wzywali mężczyzn do tego, by zachowali spokój. Przekonywali też, że władze mają zamiar zrekrutować "tylko" 300 tys. ludzi, czyli jeden procent z 25 milionów ludzi, którzy "tworzą całkowitą bazę mobilizacyjną Rosji". Przypomnijmy, o 25-milionowym potencjale mobilizacyjnym mówił w środę też minister obrony Siergiej Szojgu.