W poniedziałek zamiar przeprowadzenia głosowania zapowiadały marionetkowe władze republik Donieckiej i Ługańskiej. We wtorek zrobiły to rekrutujące się z miejscowych kolaborantów, a wyznaczone przez Rosjan władze w Chersoniu na południu Ukrainy.
"Fikcyjne referenda nie mają legitymacji i nie zmienią natury rosyjskiej wojny przeciwko Ukrainie. To dalsza eskalacja wojny Putina. Międzynarodowa społeczność powinna potępić to rażące naruszenie prawa międzynarodowego i zwiększyć wsparcie dla Ukrainy" - napisał na Twitterze szef Sojuszu Północnoatlantyckiego.
W ocenie szefa biura ukraińskiego prezydenta Andrija Jermaka Rosjanie naiwnie szantażują referendami. Jak dodał, takie próby manipulacji wynikają ze strachu przed porażką. Również amerykański Instytut Badań nad Wojną ocenia, że zapowiedzi aneksji ukraińskich obwodów związane są z ukraińską kontrofensywą. Mimo prowadzonych ataków Rosjanom nie udało się zdobyć całości obwodu donieckiego, ale też ługańskiego. W ostatnim czasie Ukraińcy wyzwolili niemal cały obwód charkowski, odnoszą też pewne sukcesy na prawobrzeżnej części obwodu chersońskiego.
Do zapowiedzi ws. pseudoreferendów odniósł się szef ukraińskiego MSZ Dmytro Kułeba. - Rosjanie mogą robić, co tylko im się podoba. To niczego nie zmieni - powiedział cytowany przez Reutera minister.
O ewentualnym celu przeprowadzenia referendów w Gazeta.pl mówiła prof. Agnieszka Legucka z PISM. - Jeszcze nie wiadomo, czy do nich [referendów - red.] dojdzie, aczkolwiek rosyjskie władze tworzą takie przesłanki. Na razie mamy wezwania władz DRL i ŁRL, czyli tych republik na terenie Ukrainy, które w obliczu ukraińskiej kontrofensywy mają obawy, że Rosja może chcieć się albo wycofać, albo władze rosyjskie będą chciały negocjować, rozmawiać z władzami ukraińskimi. Wtedy może być to próba zwrócenia politycznej uwagi na siebie - mówiła.
Analityczka PISM zaznaczyła, że może to też być działanie inspirowane przez Kreml. - Żeby dokonać aneksji tych terytoriów i oddziaływać politycznie na państwa zachodnie, aby odstąpiono od wsparcia Ukrainy. Gdyby rzeczywiście się to dokonało - bo na razie nie wiadomo jeszcze, czy Rosja się na to zdecyduje - gdyby to były terytoria Federacji Rosyjskiej. Wtedy tym straszakiem byłaby perspektywa użycia broni atomowej - powiedziała prof. Agnieszka Legucka.