Szacuje się, że w poniedziałek, w związku z pogrzebem królowej Elżbiety II do Londynu przybędzie od 1 do 2 mln osób (według "The Wired" i "The Washington Post"). Do brytyjskiej stolicy ma zjechać także blisko 500 zagranicznych dygnitarzy. Za ochronę wydarzenia będzie odpowiadać ponad 10 tys. policjantów i personel wojskowy.
- To może być największa operacja związana z zapewnieniem bezpieczeństwa w historii Wielkiej Brytanii - ocenił w rozmowie dziennikiem "The Guardian" Bob Broadhurst - były dowódca londyńskiej policji metropolitalnej. - Skala wydarzenia aż przyprawia o ból głowy - podkreślił.
Broadhurst, który kierował ochroną ślubu księcia Williama i księżnej Kate oraz igrzysk olimpijskich w Londynie, wskazał na trzy główne zagrożenia: wysokie ryzyko ataku terrorystycznego (nie tylko ze strony zorganizowanych grup, ale też tzw. samotnych wilków), protesty i zasłabnięcia w ściśniętym tłumie.
Ocenił, że dodatkową trudnością w zapewnieniu ochrony na pogrzebie królowej jest potrzeba royalsów, by "być widzianymi" i "być blisko swojej publiczności". - Amerykański model bezpieczeństwa jest taki, że zamyka się [ważne osobistości - red.] w bezpiecznej "bańce", do której nikt nie może się zbliżyć, umieszcza się ich w opancerzonych pojazdach. Natomiast królewska rodzina będzie poruszała się karocami z otwartym dachem. A ten tłum - niezależnie od tego, ile milionów ludzi wyjdzie na ulice - nie zostanie przez nikogo sprawdzony, przeszukany - powiedział funkcjonariusz. - To absolutnie przerażające. Służby będą siedzieć jak na szpilkach - dodał.
Więcej wiadomości ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
- Służby muszą też zabezpieczyć życie miasta: Londyn nie zatrzyma się w całości ze względu na pogrzeb królowej, będzie działać np. komunikacja publiczna i chociaż część instytucji. Dlatego Londyn na pewno gromadzi dodatkowe zapasy krwi i zabezpiecza na poniedziałek sale operacyjne w szpitalach - wskazał w wywiadzie Onetu Marcin Samsel, ekspert ds. bezpieczeństwa, związany z Wyższą Szkołą Administracji i Bezpieczeństwa (WSAiB) w Gdyni.
Dodał, że funkcjonariusze bezpieczeństwa "na pewno zajmują się właśnie m.in. obserwacją sieci, wyszukując aktywności grup posługujących się przemocą i terrorem". - Zamachy terrorystycznie nie biorą się znikąd. Czy to w przypadku dużych struktur jak Al-Kaida, czy tzw. samotnych wilków lub osób chorych psychicznie, najpierw pojawiają się jakieś impulsy, które służby powinny wyłapywać. Dzisiaj takie impulsy mogą być wywoływane także przez konflikt rosyjsko-ukraiński - podkreślił.
Wojciech Majer, były szef policyjnego Biura Operacji Antyterrorystycznych (BOA), dodał, że pogrzeb brytyjskiej monarchini będzie dużym wyzwaniem dla ekip minersko-pirotechnicznych (neutralizujących potencjalne ładunki wybuchowe). - Będzie to dotyczyło całych kwartałów ulic i wiązało się z kontrolą ludzi, pojazdów oraz przyległych budynków. [...] Zostaną rozmieszczeni strzelcy wyborowi, którzy będą musieli obserwować poszczególne sektory wraz z obserwatorami, którzy razem z nimi będą wszystko monitorowali - przekazał Onetowi.
A Marcin Samsel wskazał jeszcze, iż "skalę wyzwania potęguje fakt, że ze względu na położenie geograficzne Londyn może być zagrożony z ziemi, powietrza i z wody".