Kirgistan i Tadżykistan to dwie, byłe republiki radzieckie, które wzajemnie oskarżyły się o używanie czołgów, moździerzy, dronów szturmowych i artylerii rakietowej do atakowania przygranicznych osad i placówek urzędowych. Jak przekazała służba graniczna Państwowego Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego Kirgistanu, Tadżykistan miał ostrzelać region lotniska i uszkodzić infrastrukturę w obwodzie batkeńskim. Kirgistan zgłosił natomiast, że w wyniku starć zginęło 36 osób. Władze poinformowały także o ewakuacji około 137 tysięcy mieszkańców z obszaru zagrożonego konfliktem.
W niedzielę 18 września media podały jednak, że po obu stronach konfliktu liczba ofiar wzrosła łącznie do 71 osób. Do sytuacji tej postanowił odnieść się także prezydent Rosji.
Władimir Putin zaapelował do władz obu państw o to, by dążyły do deeskalacji konfliktu granicznego. Wezwał też Kirgistan i Tadżykistan do "pokojowego rozwiązania sporu". Polityk zaproponował nawet, że może pełnić rolę mediatora. Apel i propozycja miały paść, zgodnie z komunikatem wydanym przez Kreml, w niedzielnych rozmowach telefonicznych z prezydentem Kirgistanu Sadyrem Japarowem i przywódcą Tadżykistanu Emomalim Rachmonem. Propozycja ta ma też wymiar PR-owy, a Władimir Putin w ten sposób próbuje podnieść swoje znaczenie w oczach zagranicznych przywódców.
Przeczytaj więcej aktualnych informacji na stronie głównej Gazeta.pl.
Apel Putina, dotyczący rozwiązania konfliktu "wyłącznie środkami pokojowymi, politycznymi i dyplomatycznymi tak szybko, jak to możliwe", stoi w dużej sprzeczności z działaniami, jakie prowadzi Rosja w Ukrainie. Żołnierze Federacji Rosyjskiej nie wahają się popełniać zbrodnie wojenne - na podbitych ukraińskich ziemiach wprowadzali terror - kradli, znęcali się nad cywilami, torturowali ich, gwałcili i zabijali. Władimir Putin, który wielokrotnie miał propozycję, by usiąść do negocjacji ze stroną ukraińską, za każdym razem odrzucał możliwość pokojowego rozwiązania konfliktu, który w całości został sprowokowany przez Rosję.