W piątek 16 września król Karol III z żoną Camillą, odwiedził stolicę Walii - Cardiff. Karol nosił tytuł księcia Walii od 1958 roku, ponadto uczył się języka walijskiego, dlatego wizyta ta była dla monarchy jedną z najważniejszych podczas tournée po Wielkiej Brytanii. Karol III, zgodnie ze zwyczajem zapoczątkowanym przez Elżbietę II, wyszedł porozmawiać z osobami zgromadzonymi przed zamkiem w Cardiff.
Wtedy też jedna z kobiet wręczyła Karolowi III pióro. - Na wszelki wypadek! - dodała poddana. Król, jak i zgromadzeni wokół ludzie, zareagowali śmiechem.
Podczas wizyty w Cardiff Karol III został "przywitany" także przez przeciwników monarchii. Jedna z takich osób weszła nawet w tłum zwolenników króla, by zadać mu pytanie. - Podatnicy płacą za Ciebie 100 milionów dolarów i na co? - powiedział mężczyzna, który dalej krytykował monarchię za wydawanie ogromnych pieniędzy podatników na ceremonię pogrzebową w sytuacji, gdy kraj zmaga się z problemami gospodarczymi.
Prezent wręczony Karolowi III odnosi się do sytuacji, która miała miejsce we wtorek 13 września w zamku Hillsborough w Irlandii Północnej. Król, wpisując się do księgi gości, najpierw pomylił datę, a następnie z pióra, którym składał podpis, wypłynął atrament i ubrudził mu rękę.
- O Boże, nienawidzę tego - mówił podirytowany król, podając małżonce pióro. - Och spójrz, wycieka wszędzie - zauważyła Camilla, która chwilę później dostała inne pióro. W tym czasie Karol III próbował zetrzeć z rąk atrament. - Nie mogę znieść tej cholernej rzeczy. Za każdym je***ym razem (Karol III powiedział dokładnie "every stinking time" - dosłownie "stinky" oznacza śmierdzący, ale ma też bardziej wulgarne znaczenie) - powiedział.
Nie był to zresztą pierwszy raz, gdy Karolowi III puściły nerwy. W sobotę 10 września króla zirytowało ustawienie przedmiotów na stole. Gestem upominał pomocników, by sprzątnęli ze stołu atrament czy uchwyt na długopis.