Charlie DeFraia, mieszkaniec East Moriches w stanie Nowy Jork, 20 czerwca spadł z werandy, na której pił jogurt przez metalową słomkę. W wyniku upadku słomka wbiła się w jego język i przebiła tętnicę i żyłę szyjną czterolatka. Chłopiec przez tydzień był w śpiączce.
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Rodzice znaleźli syna leżącego w dużej kałuży krwi. Myśleli, że chłopiec ugryzł się w język, jednak gdy ratownicy przetransportowali go do szpitala uniwersyteckiego Stony Brook, okazało się, że uraz był znacznie poważniejszy. - On nie miał mierzalnego ciśnienia krwi. W zasadzie stracił prawie całą swoją krew - przekazał dr Richard Scriven, szef oddziału pediatrycznego, cytowany przez magazyn "People".
Chłopiec doznał urazu wewnętrznej tętnicy szyjnej w miejscu tuż za szczęką, która jest jedną z głównych dróg dostarczających krew i tlen do mózgu. Chirurgom udało się wyleczyć ranę dzięki rurce włożonej w jego udo. Słomka przebiła tętnicę wewnętrzną, nie uszkadzając tętnicy zewnętrznej ani nie naruszając skóry, więc wejście przez szyję nie było możliwe. - Widzieliśmy dziesiątki dzieci ze spowodowaną przez słomkę perforacją tylnej części gardła, ale nigdy wcześniej żadne z nich nie przebiło tętnicy szyjnej - przekazał Dr Richard Scriven, szef oddziału pediatrycznego.
Lekarze musieli "naprawić" uszkodzoną tętnicę, aby zatrzymać krwawienie i przywrócić przepływ krwi do prawej części mózgu dziecka. Każda chwila zwłoki oznaczała ryzyko udaru. Charlie został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Lekarze ostrzegali rodziców, że chłopiec może mieć problemy z mówieniem oraz z pamięcią.
27 czerwca czterolatek został odłączony od respiratora, a po kilku godzinach zaczął mówić. Po tygodniu wyszedł ze szpitala. - Dzieci w jego wieku mają po prostu najbardziej niewiarygodną zdolność do wyleczenia się z tych obrażeń, których dorośli po prostu nie przeżyją. To nierealne, co mogą wytrzymać - przekazał Dr David Chesler, dyrektor neurochirurgii.