Na konferencji prasowej Magdalena Andersson powiedziała, że zaakceptowała porażkę, podkreśliła jednocześnie, że jej Socjaldemokraci pozostali największą partią w Szwecji. Według wstępnych wyników głosowania koalicja rządząca wprowadzi do Parlamentu 173 posłów. Z kolei partie prawicowe - 176.
- Nasi przeciwnicy zdobyli jedno- lub dwu- mandatową przewagę w parlamencie. To niewielka przewaga, ale jednak przewaga - powiedziała szefowa szwedzkiego rządu Magdalena Andersson.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
"Mamy dość nieskutecznej polityki socjaldemokratów, którzy przez osiem lat nadal prowadzili kraj w złym kierunku. Czas rozpocząć odbudowę bezpieczeństwa, dobrobytu i spójności. Czas postawić Szwecję na pierwszym miejscu" - napisał z kolei po wyborach Jimmie Åkesson, przewodniczący Szwedzkich Demokratów.
Ze względu na bliskość wyników i niepewność co do ostatecznego wyniku, wszystkie partie wstrzymały się z wypowiedziami na temat ewentualnego nowego rządu.
Jednak szwedzkie media informują, że nowym premierem prawdopodobnie zostanie lider Umiarkowanej Partii Koalicyjnej Ulf Kristersson. W nowej koalicji jego głównym partnerem będzie konserwatywna partia Szwedzcy Demokraci, która swoją kampanię wyborczą oparła na sprzeciwie wobec imigracji i narastającej fali przemocy.
W nowej koalicji rządowej znajdą się również chrześcijańscy demokraci i liberałowie. Komentatorzy zwracają uwagę na fakt, że niedzielne wybory są przełomowe dla szwedzkiej sceny politycznej. Szwedzcy Demokraci byli przez lata uważani na partię niszową, wręcz za politycznych pariasów, natomiast w niedzielę zdobyli około 20 procent głosów. W swojej kampanii wyborczej opartej na haśle "Uczynić Szwecję znów bezpieczną" domagali się surowszych wyroków oraz znaczącego ograniczenia imigracji.