Od początku września ukraińscy żołnierze wyzwolili ponad 6 tys. kilometrów kwadratowych terytoriów w tym m.in. Bałakliję, Kupiańsk i Izium w obwodzie charkowskim.
Ukraińska kontrofensywa była tematem gorącej dyskusji w prokremlowskiej telewizji NTV, w której uczestniczyli dawni i obecni członkowie Dumy Państwowej oraz analitycy. Były deputowany Borys Nadieżdin stwierdził, że jacyś ludzie "musieli przekonać prezydenta Putina, iż operacja specjalna [rosyjska inwazja - red.] w Ukrainie będzie szybka i efektywna", a rosyjskie wojska "nie będą ostrzeliwać ludności cywilnej".
- Ci ludzie naprawdę nas wystawili. Przecież prezydent nie siedział tak po prostu i nie myślał: "Czemu by nie zacząć operacji specjalnej?". Ktoś powiedział mu, że Ukraińcy się poddadzą, uciekną, że dołączą do Rosji. To samo mówiono zresztą w telewizji - powiedział Nadieżdin.
Więcej informacji na temat wojny w Ukrainie znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
- Znajdujemy się w punkcie, w którym musimy zdać sobie sprawę, że pokonanie Ukrainy z tymi zasobami i metodami wojny kolonialnej jest absolutnie niemożliwe - ocenił Borys Nadieżdin wskazując, że rosyjskie wojsko mierzy się z silną armią, która ma ekonomiczne i technologiczne wsparcie od najsilniejszych państw świata.
Prowadzący zapytał go, czy wobec tego proponuje masową mobilizację w Rosji. - Sugeruję rozmowy pokojowe w celu zakończenia wojny i skupienie się na problemach politycznych - odparł były deputowany Dumy.
Takiemu scenariuszowi stanowczo sprzeciwili się pozostali goście. Siergiej Mironow, lider partii Sprawiedliwa Rosja, powielając propagandowy przekaz Kremla, powiedział, że "nie może być żadnych negocjacji z nazistowskim reżimem Zełenskiego, który musi zostać zniszczony".
- Albo mobilizacja i pełnowymiarowa wojna, albo wychodzimy - wtrącił się Nadieżdin.
Analityk Wiktor Olewicz stwierdził wtedy, że rosyjski wywiad powinien przewidzieć, iż Ukraina dostanie wsparcie od państw NATO.
- Wojna to wojna i nie jesteś w stanie przewidzieć wszystkiego. Będziemy kontynuować, aż zwyciężymy - odpowiedział mu Mironow.
Inny poseł Dumy, Aleksander Kazkow, przestrzegł Nadieżdina, że powinien "uważać na słowa". - Mówienie o "wojnach kolonialnych" w tym kontekście jest niedopuszczalne - zbeształ go. - Globalna wojna zbliża się, a to jej niewielki fragment - dodał.
- Wierzę, że do niej nie dojdzie, ale jeśli tak się stanie, to równowaga sił przechyli się na naszą niekorzyść - podkreślił Nadieżdin.
- Był ekspert, który twierdził, że jeśli już coś zagrażałoby rosyjskim żołnierzom, to zbyt mocne uściski miejscowych. Po 24 lutego jasno zrozumieliśmy, że tak się nie stanie. Mieszkańcy Odessy nie chcą przytulać rosyjskich żołnierzy - zauważył z kolei polityczny analityk Aleksiej Timofiejew. - Teraz ten sam ekspert uważa, że powinniśmy całkowicie zaangażować się w wojnę. Skoro jego ekspertyza była nie tyle błędna, co kryminalnie, katastrofalnie wręcz błędna, to dlaczego mielibyśmy go słuchać? - zapytał.
Olewicz ocenił natomiast, że Rosja nie może oczekiwać, iż Ukraińcy będą z nią sympatyzowali, jeśli będzie się ich dehumanizować i powtarzać, że "naród i język ukraiński nie istnieją". - Musimy mieć realistyczne podejście do ludzi. Trzeba im pokazać, jak może wyglądać przyszłość z Rosją - dodał.
Ten fragment programu udostępniła na Twitterze Julia Davis, dziennikarka portalu The Daily Beast, zajmująca się monitorowaniem propagandy w rosyjskich mediach. "Rosyjscy eksperci zaczęli zdawać sobie sprawę, że ich wojsko zawodzi, a kraj ma kłopoty. Bawią się w obwinianie. Niektórzy wreszcie zrozumieli, że ich ludobójcze zaprzeczanie ukraińskiej tożsamości wcale nie działa na korzyść Rosji" - napisała.