Agencja Ukrinform opublikowała w środę obszerną analizę na temat perspektyw Ukrainy w konflikcie z Rosją, której autorami są dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy gen. Wałerij Załużny i pierwszy zastępca przewodniczącego Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego, Obrony i Wywiadu Rady Najwyższej Ukrainy por. gen. Mychajło Zabrodski.
Wojskowi podkreślają, że mają "wszystkie powody, by sądzić", iż konflikt nie zakończy się w tym roku i wojna może rozciągnąć się na cały przyszły rok. W dalszej części analizy mowa jest o dostawach broni od zagranicznych partnerów. Autorzy artykuły podkreślają, że ogromne wsparcie wojskowe leży u "podstaw oporu Ukrainy". Zwracają uwagę, że "mimo najszerszych przekazów medialnych, trudno współczesnemu społeczeństwu na świecie, a zwłaszcza Europejczykom, wyobrazić sobie operacje wojskowe w stylu II wojny światowej". "Trudno im sobie wyobrazić linię kontaktu o długości tysięcy kilometrów, dziesiątki tysięcy jednostek sprzętu wojskowego i ponad milion uzbrojonych ludzi, bezpośrednio lub pośrednio uczestniczących w wojnie" - piszą wojskowi. Dodają, że syreny przeciwlotnicze, ataki rakietowe czy potoki uchodźców to dla większości ludzi "upiorna historia dwóch wojen światowych".
"Jednocześnie dla narodu i Sił Zbrojnych Ukrainy wszystko to stało się już integralną częścią codzienności" - czytamy.
Autorzy publikacji zwracają uwagę na zagrożenie "użycia przez Rosję, w pewnych okolicznościach, taktycznej broni jądrowej". "Bitwy na terytorium Ukrainy już pokazały, jak bardzo Federacja Rosyjska lekceważy kwestie globalnego bezpieczeństwa nuklearnego, choćby w konwencjonalnej wojnie" - czytamy. Jako przykład podano utworzenie na terenie Zaporoskiej Elektrowni Atomowej bazy wojskowej i rozmieszczając tam ciężką artylerię.
"Trudno sobie wyobrazić, że ataki jądrowe Rosji mogłyby złamać chęć oporu Ukrainy. Ale zagrożenie dla całej Europy nie może zostać zignorowane. Możliwość bezpośredniego zaangażowania przewodnich sił na świecie w 'ograniczony' konflikt nuklearny, przybliżający perspektywę III wojny światowej, nie może zostać całkowicie wykluczona" - piszą wojskowi.
Załużny i Zabrodski piszą, że "głównym czynnikiem" przeważającym na korzyść Rosji jest "dysproporcja możliwości". Najbardziej zauważalne jest to, jak czytamy, w maksymalnym zasięgu operacyjnym środków zniszczenia, którymi dysponują obie armie. Jak zauważają autorzy, "od początku agresji na pełną skalę, rosyjskie bronie mogły atakować cele 20 razy bardziej oddalone" niż te, które mogą atakować Ukraińcy. Dodano, że przeciwnik jest w stanie bezkarnie "uderzać punktowo w głąb terytorium całego kraju". "Dopóki ta sytuacja się utrzymuje, wojna może trwać latami" - twierdzą wojskowi.
Sytuację Ukrainy, jak napisano, poprawiłoby dostarczenie odpowiednich systemów broni i amunicji o odpowiednim zasięgu. "Należy zastosować całościowe podejście do ponownego wyposażenia artylerii, wojsk rakietowych, lotnictwa taktycznego i marynarki wojennej Ukrainy" - stwierdzono w publikacji.
W artykule potwierdzono, że ukraińska armia jest odpowiedzialna za serię sierpniowych ataków na rosyjskie bazy lotnicze zlokalizowane na anektowanym przez Rosjan Krymie, w tym za zniszczenia, do których doszło na terenie bazy Saki. Ukraina do tej pory tylko sugerowała swoje zaangażowanie w te ataki.
9 sierpnia w bazie Saki w pobliżu Nowofedoriwki na zachodnim wybrzeżu Krymu doszło do co najmniej 12 eksplozji. Rosjanie potwierdzili wybuchy i pożar w ich bazie na Krymie, ale nie podali przyczyny. Natomiast według ówczesnych niepotwierdzonych medialnych informacji, rosyjska baza na Krymie została zaatakowana z użyciem ukraińskich rakiet. Eksperci jednak wskazywali, że Ukraina oficjalnie nie posiada rakiet tak dalekiego zasięgu.