W posiadłości Donalda Trumpa Mar-a-Lago na Florydzie znaleziono dokumenty, które miały taki stopień tajności, że nie ma do nich dostępu wielu najwyższych rangą urzędników administracji Bidena zajmujących się bezpieczeństwem narodowym. Informacje na ten temat podał dziennik "The Washington Post", powołując się na dokumenty dotyczące przebiegu śledztwa, o których opowiedziało dziennikarzom anonimowe źródło.
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Z dokumentami, które znaleziono w posiadłości Donalda Trumpa, mogły zapoznać się tylko osoby ze specjalnymi certyfikatami oraz sam prezydent. Według "The Washington Post", którego ustalenia cytuje Agencja Reutera, jeden ze stu dokumentów przejętych przez FBI w zeszłym miesiącu dotyczył informacji na temat potencjału militarnego obcego państwa, w tym jego zdolności jądrowych. Gazeta nie podaje, o jakie państwo chodzi. Cytowany przez "The Washington Post" prawnik Donalda Trumpa, Christopher Kise, skrytykował przecieki ze śledztwa. Według niego nie służą one ani ustaleniu prawdy, ani interesowi wymiaru sprawiedliwości.
W Mar-a-Lago - rezydencji byłego prezydenta USA na Florydzie - znaleziono ponad 11 tys. dokumentów rządowych oraz zdjęć agentów FBI. Informacje na temat broni jądrowej były jednym z najważniejszych, których szukały władze federalne. Dokumenty, które zostały skonfiskowane z posiadłości Donalda Trumpa, są ściśle strzeżone i w wielu przypadkach mają wyznaczonego funkcjonariusza, który kontroluje ich lokalizację.
Wśród akt, które zostały odzyskane, znalazły się dokumenty dotyczące ściśle tajnych operacji USA. Dochodzenie w sprawie Donalda Trumpa prowadzi Departament Sprawiedliwości w związku z niekontrolowanym usunięciem istotnych akt z Białego Domu oraz nieodpowiednim przechowywaniu zdobytych informacji w Mar-a-Lago. Do ostatniego przeszukania domu byłego prezydenta doszło na początku sierpnia - informuje "The Washington Post".
W poniedziałek sędzia federalna zgodziła się na prośbę Trumpa o wyznaczenie eksperta ds. przeglądu akt skonfiskowanych podczas przeszukania FBI. Decyzja sędzi Aileen Cannon, mianowanej przez Trumpa, tymczasowo uniemożliwiła Departamentowi Sprawiedliwości przeglądanie akt postępowania do momentu, gdy wgląd do nich uzyska wspomniany specjalista - pisze "The Guardian".