Do tragedii doszło kilkadziesiąt kilometrów od Nowego Yorku, we Frankin Township w stanie New Jersey. W ostatni wtorek śmigłowiec stacji NBC New York uchwycił z powietrza kobietę leżącą na ziemi przed swoim domem. Miejscowy policjant przytulał ją i próbował pocieszać. Na nagraniu słychać, jak kobieta krzyczy z bólu. Kobieta chwilę wcześniej dowiedziała się, że nie żyje jej dwuletnia córka. Dziecko miało spędzić kilka godzin w rozgrzanym samochodzie.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Sąsiedzi w rozmowie z NBC New York relacjonowali, że mama dziecka była tak zrozpaczona, że w końcu została zebrana karetką do szpitala. - Dopóki policjanci nie zapukali do ich drzwi, rodzice dziecka nie wiedzieli, że ich maluch został w rozgrzanym samochodzie - mówili stacji sąsiedzi.
Jedna z sąsiadek wspomina, ze rodzice "krzyczeli z bólu i udręki". - Słyszałam, jak tata krzyczy, a potem mama zaczęła szlochać. To było bolesne… Po prostu słyszałam ten ból matki - relacjonowała sąsiadka Treana Huntley. - Nie życzyłabym tego nikomu - dodała.
"New York Post" podaje, że jedną z pierwszych osób, które próbowały pomóc dziewczynce, był sąsiad, miejscowy strażak, który próbował przeprowadzić resuscytację krążeniowo-oddechową. Niestety, bezskutecznie.
Prokuratura hrabstwa Somerset przekazała, że "trwa dochodzenie w celu ustalenia czasu, przez jaki dziecko przebywało w pojeździe oraz okoliczności towarzyszących wydarzeniom, które doprowadziły do tej tragedii". Według informacji NBC New York dwulatka mogła przebywać w samochodzie nawet przez siedem godzin.
Według National Weather Service temperatura na pobliskim lotnisku Somerset tego dnia wyniosła 90 stopni Fahrenheita, czyli 32,2 st. Celsjusza.