Po południu agencja Reutera poinformowała, powołując się na spółkę Enerhoatom, że Rafael Grossi opuścił Zaporoską Elektrownię Atomową. Szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej poinformował w rozmowie z dziennikarzami, że widział już "kluczowe obszary" elektrowni. - Jest oczywiście dużo więcej do zrobienia, mój zespół zostaje na miejscu - powiedział. Jak podkreślił, jego agencja "nigdzie się nie wybiera". - MAEA jest na miejscu, w elektrowni i tam zostanie - mówił.
Rafael Grossi powiedział, że podczas wizyty jego zespół "zgromadził wiele informacji". Szef agencji przyznał, że martwi się sytuacją w elektrowni. - I będę się martwił dopóki nie osiągniemy sytuacji, która jest bardziej stabilna i przewidywalna - mówił cytowany przez Reutera.
Agencja Interfax podała z kolei, że elektrownia w Enerhodarze będzie nadal kontrolowana przez inspektorów. Ma tam pozostać od 8 do 12 fachowców MAEA. Misja powinna zakończyć się 3 września.
Misja Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej przybyła do Zaporoskiej Elektrowni Atomowej w czwartek. Grupa obserwatorów składa się z kilkunastu osób. Ich zadanie to ocena stanu bezpieczeństwa największego w Europie tego typu obiektu. Teren elektrowni okupowany jest przez Rosjan, który dokonują tam niebezpiecznych prowokacyjnych ostrzałów.
Misja dotarła do Zaporoskiej Elektrowni przez kontrolowane przez Ukrainę miasto Zaporoże. Miejscowe ukraińskie władze informowały, że wojsko rosyjskie dokonywało ostrzałów w pobliżu trasy, którą poruszali się obserwatorzy. Przy wjeździe na teren elektrowni kolumna samochodów misji wjechała w otoczeniu rosyjskich wojskowych. Wcześniej, szef misji Rafael Grossi zapowiadał, że obserwatorzy spędzą na terenie obiektu do czterech dni. Tymczasem dziś, w wyniku ostrzału dokonanego na terenie elektrowni wyłączony został jeden z bloków. W Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej pracuje ukraińska obsługa.