1 września Władimir Putin udał się do Kaliningradu. Prezydent Rosji wziął udział w otwartej lekcji "Porozmawiajmy o rzeczach ważnych", która została zorganizowana dla uczniów miejscowej szkoły. Polityk mówił między innymi o "specjalnej operacji wojskowej" - tak propaganda Kremla nazywa wojnę w Ukrainie, która została wypowiedziana przez Rosję.
Władimir Putin w swoim wystąpieniu powielał kłamstwa na temat Ukrainy twierdząc, że na terenie tego niepodległego państwa zaczęła tworzyć się "antyrosyjska enklawa", która rzekomo zaczęła zagrażać Moskwie. - Dlatego nasi chłopcy walczą tam, zarówno chroniąc mieszkańców Donbasu, jak i samą Rosję. I to, oczywiście, zasługuje na wsparcie całego społeczeństwa - przekonywał uczniów prezydent Rosji.
Nieoczekiwanie polityk zaczął mówić, że pojawiają się oskarżenia, że to Rosja dokonała agresji przeciw Ukrainie. Putin zaczął znów głosić propagandowe twierdzenia mówiąc, że "nikt nie wie i nie rozumie, że po przewrocie z 2014 roku na Ukrainie, mieszkańcy obwodów nie chcieli uznać rezultatów tego przewrotu". "Przewrotem" według Putina były protesty, które doprowadziły do rezygnacji prorosyjskiego prezydenta Ukrainy - Wiktora Janukowycza. - To wszystko nie jest temat dla dzieci, ale jest dość zrozumiałe - stwierdził.
Przeczytaj więcej aktualnych informacji na stronie głównej Gazeta.pl.
- Wojna zaczęła się w rzeczywistości przeciwko nim (osobom popierającym Janukowycza - red.), prowadzili ją przez osiem lat. Naszym zadaniem, naszą misją, żołnierzy, milicji z Donbasu, jest zatrzymanie tej wojny, ochronić ludzi i, oczywiście, ochronić samą Rosję - kontynuował Putin.
Prezydent Rosji stwierdził też, że obwody ługański i doniecki miały być częścią Rosji, ale Lenin "oddał je" Ukrainie. Putin twierdził, że przed powstaniem Związku Radzieckiego Ukraina rzekomo nie miała swojej państwowości. Jak podkreślają historycy, jest to jedno z kłamstw i wielu wymówek, które Putin powtarza od momentu wypowiedzenia wojny w Ukrainie.