Decyzję o wycofaniu się z życia politycznego Muktada as-Sadr ogłosił w poniedziałek za pośrednictwem Twittera. "Postanowiłem nie ingerować w sprawy polityczne, a teraz ogłaszam moją ostateczną rezygnację" - poinformował. Słowo "ostateczna" nie jest tu przypadkowe - duchowny w przeszłości już kilkakrotnie ogłaszał wycofanie się ze sceny politycznej, po czym na nią wracał.
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
Niedługo po deklaracji jego zwolennicy ruszyli w kierunku Pałacu Republikańskiego w Bagdadzie. Wskutek szturmu premier Iraku Mustafa al-Kazimi odwołał posiedzenie rządu. Iracka armia ostrzegła protestujących przed "rozlewem krwi", a także wprowadziła godzinę policyjną w mieście, aby ich uspokoić - podaje Reuters. Po tym, jak została zignorowana, godzinę policyjną ogłoszono w całym kraju.
Wojsko i policja użyły gazu łzawiącego, aby rozpędzić demonstrantów. W wyniku zamieszek zginęły co najmniej dwie osoby, a 19 zostało rannych. Ofiary to zwolennicy szyickiego radykalnego islamskiego przywódcy Muktady as-Sadra, którzy podczas próby wdarcia się do budynków parlamentu starli się z członkami proirańskiego ugrupowania. Doszło do wymiany ognia.
Misja stabilizacyjna ONZ w Iraku wydała oświadczenie, w którym wezwała przedstawicieli obu stron konfliktu do zaprzestania "ekstremalnie niebezpiecznej eskalacji" oraz do natychmiastowego opuszczenia Zielonej Strefy. Jak podkreśla Reuters, zwolennicy duchownego okupują parlament, zatrzymując w ten sposób proces wyboru nowego prezydenta i premiera.
Muktada as-Sadr to iracki duchowny szyicki, który zyskał szerokie poparcie, sprzeciwiając się wpływom USA i Iranu na politykę Iraku. W październiku ubiegłego roku przewodzony przez niego Ruch Sadrystowski uzyskał w wyborach 73 mandaty na 329 możliwych, co stanowiło najlepszy wynik wśród wszystkich ugrupowań. Z powodu braku większości Ruch nie utworzył jednak rządu. Doszło do kryzysu parlamentarnego, w wyniku którego posłowie z bloku as-Sadra zrezygnowali ze swoich mandatów.
As-Sadr nalegał na przedterminowe wybory i rozwiązanie parlamentu. Jak mówił, żaden polityk, który był u władzy od inwazji USA w 2003 roku, nie może sprawować urzędu.