Do zdarzenia doszło w Houston, największym mieście stanu Teksas w Stanach Zjednoczonych. Zgłoszenie w sprawie strzelaniny wpłynęło na policję i do straży pożarnej około godziny 1 w nocy z soboty na niedzielę.
Policjanci z Houston poinformowali w niedzielę rano, że w strzelaninie zginęły cztery osoby (w tym napastnik), a dwie zostały ranne. Napastnik najpierw podpalił budynek, a następnie czekał, aż przebywające z nim osoby zaczną z niego wychodzić - donosi NBC News. Wtedy zaczął do nich strzelać. Z ustaleń policji wynika, że napastnikiem był około 40-letni mężczyzna, który mieszkał w budynku, który podpalił, przy 8020 Dunlap Street - przekazał podczas konferencji prasowej szef policji Troy Finner.
Mężczyzna miał zostać eksmitowany ze swojego mieszkania, co - zdaniem szefa miejscowej policji - mogło być motywem podpalenia budynku, a następnie otworzeniem ognia do uciekających z mieszkań lokatorów. - Nie lubię mówić za dużo przedwcześnie, ale powiedziano nam na miejscu, że podejrzany został niedawno powiadomiony o eksmisji - powiedział funkcjonariusz.
Przeczytaj więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Napastnik zabił trzy osoby, miały od 40 do 60 lat. Czwartą ofiarą był on sam. Został zastrzelony przez funkcjonariusza policji - przekazał lokalny portal click2houston.com. Policjant, który zastrzelił napastnika, został skierowany na urlop, zgodnie z polityką Departamentu Policji w Houston. Obecnie prokuratura prowadzi śledztwo, które ma wyjaśnić przyczyny tego dramatycznego wydarzenia.