- Dugin to nie jest żaden "mózg Putina", czy jego "bliski sojusznik". Jego rola jest często przeceniana i opacznie rozumiana - mówi Gazeta.pl prof. Agnieszka Legucka, analityczka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Faktem jest to, że władze Rosji w ostatnich latach wydają się podążać ścieżką opisaną znacznie wcześniej przez Dugina. Przekonanie, że Rosja musi być wielkim imperium. Nieunikniona wojna z USA. Nacisk na uduchowiony nacjonalizm pomieszany z mesjanizmem. Kult śmierci. Konieczność wymazania Ukrainy z mapy, a narodu ukraińskiego z rzeczywistości.
W sposób zrozumiały przekłada się to na zainteresowanie śmiercią jego córki w zamachu i spekulacjami, czy celem nie był przypadkiem on sam. Jednak czy Kreml rzeczywiście podąża ścieżką wyznaczoną przez Dugina, czy po prostu Dugin zręcznie opisał nurt, którym płynie Rosja i Putin oraz jego otoczenie?
- Nie można mu odmówić, inteligencji i zdolności do wyrażania swoich poglądów w przyciągający uwagę sposób. Niezależnie od tego jak bardzo można się z nim nie zgadzać - mówi prof. Legucka. Jego książki są napisane w sposób przystępny. Jego wykłady i wywiady są płynne, zrozumiałe i mogą być pociągające, choć dla nas na zachód od Rosji ich treść może się wydawać po trochu szokująca, absurdalna i niepokojąca.
Najbardziej znanym dziełem Dugina jest książka "Podstawy geopolityki" z 1997 roku. Czyli opublikowana nieco ponad pięć lat po rozpadzie ZSRR, w realiach głębokiej jelcynowskiej zapaści, kiedy Rosji było bardzo daleko od jakichkolwiek realnych pretensji do wielkości. Wielu Rosjan nie mogło znieść tej rzeczywistości i żyli w tęsknocie za minioną potęgą, oraz we wściekłości na wszystkich, którzy ich zdaniem przyczynili się do jej utraty. Podatny grunt na nacjonalizm w jego skrajnych odmianach.
- Książka Dugina odbiła się szerokim echem w rosyjskich kręgach naukowych i wojskowych. To nie jest jednak tak, że on w niej odkrył coś nowego. Stworzył jakąś myśl. On po prostu sprawnie wpisał się w jeden z nurtów rosyjskiego myślenia o świecie, który sięga pierwszych dekad XX wieku - opisuje prof. Legucka. Książka Dugina należy do nurtu geopolityki, która zakłada, że to geografia jest czynnikiem decydującym w polityce międzynarodowej. W związku z tym rozległa i strategicznie położona na styku Europy i Azji Rosja ma być skazana na wielkość. Konflikt z USA jest z tego powodu nie do uniknięcia. Większość państw powstałych po rozpadzie ZSRR należy wchłonąć. Chiny należy osłabić i skierować ku ekspansji na południe. Europę należy zjednać, zawiązując sojusz zwłaszcza z Niemcami i Francuzami, niechętnymi dominacji USA. Polska, Ukraina i inne mniejsze państwa pomiędzy Rosją a Europą Zachodnią, jako twory sztuczne nie powinny istnieć. To, co mniejsze narody myślą, czego chcą, nie ma znaczenia. Liczy się misja wielkich, takich jak Rosja. Wszystko to zaprawione dużą dozą mistycyzmu, przekonania o wielkiej roli kościoła prawosławnego i dodatkowo kultem śmierci.
- Dugina w Rosji traktowano raczej nie jako twórcę jakiejś nowej koncepcji, ale tego, który dobrze wyczuł koniunkturę na odrodzenie się nacjonalizmu, neoimperializm czy wręcz faszyzmu. Pragmatyka, który wie, co powiedzieć i napisać, żeby zarobić - opisuje prof. Legucka. Dugin bardzo sprawnie działał w mediach społecznościowych i się promował. Choćby jako jeden z pierwszych zaczął używać Youtube, gdzie można było obejrzeć jego wykłady. Choć stwarzał wrażenie, że jego książka jest przyswajana z zapartym tchem w ważnych ośrodkach decyzyjnych państwa rosyjskiego, to rzeczywistości było w tym wiele autopromocji.
- Tak naprawdę jego wpływ na Kreml był pozorny. Żaden z niego "ideolog Putina". To bardzo dalekie od rzeczywistości. Nie jest też poważany w rosyjskiej inteligencji czy kręgach naukowych. Absolutnie. W 2014 roku nawet wyrzucono go z uniwersytetu, bo oznajmił, że jego zdaniem trzeba "zabijać, zabijać Ukraińców" - opisuje analityczka PISM. Dugin i jego zwolennicy mogli jednak twierdzić, że Kreml kieruje się ich wizją świata, ponieważ rzeczywiście z czasem zaczął prowadzić politykę zbieżną z tym, co on opisał w swojej książce z 97 roku. - Tylko stało się tak nie z powodu jego wpływu, ale w wyniku samodzielnej decyzji Putina i jego otoczenia. Po prostu ten sposób myślenia o świecie do nich przemawiał i rozumieli, że przemawia też do istotnej części Rosjan - uważa prof. Legucka.
Jej zdaniem realnie Dugin ma teraz marginalne wpływy w Rosji. - W 2014 roku, kiedy wybuchła wojna z Ukrainą, mógł jakieś mieć. Był jednym z wyjątków w Rosji. Jastrzębiem wzywającym do ostrego kursu wobec Ukraińców. Dzisiaj takich jastrzębi jest mnóstwo i niczym się nie wyróżnia. Ginie w tłumie - mówi ekspertka. Owszem, trochę jest rozpoznawalny, ale nic wyjątkowego. - Raczej jako źródło uciechy, że ci na Zachodzie to go uważają za kogoś poważnego i wpływowego - dodaje prof. Legucka.
Zabicie jego córki w zamachu nie jest więc jakimś uderzeniem w zaplecze ideologiczne Kremla czy w kogoś z kręgu najbliższych towarzyszy Putina. Zamach ma znaczenie głównie symboliczne, bo na ofiarę wybrano kogoś, kto jest zwłaszcza przez Zachód utożsamiany z ideologią Kremla i nastawieniem Rosji wobec Ukrainy. No i sam fakt, że kogoś znanego zabito w ten sposób w tym miejscu.
- Nigdy się nie dowiemy, kto tak naprawdę stał za zamachem. Z pewnością nie byli to Ukraińcy, bo Dugin zdecydowanie nie był dla nich tak ważny - uważa prof. Legucka. Kreml twierdzi inaczej. W mniej niż dobę po zamachu Federalna Służba Bezpieczeństwa oznajmiła, że za zamachem stoją ukraińskie służby. Opublikowano nawet dane domniemanej sprawczyni, oczywiście członkini ruchu Azow (oskarżanego przez rosyjską propagandę o wszystko, co najgorsze) i to jeszcze o wymownym nazwisku "Wilk".
- Kreml na pewno będzie wykorzystywał tę sprawę przeciw Ukrainie. Będą starali się przekonywać, że oto Ukraińcy stosują metody terrorystyczne, podczas gdy sami próbują przekonywać świat, że to Rosja jest państwem terrorystycznym - mówi ekspertka PISM. Do działania od razu zaprzęgnięto rządową propagandę. - Choć Daria była postacią absolutnie marginalną w Rosji, to teraz robi się z niej męczennicę i gloryfikuje - opisuje analityczka.
Według prof. Leguckiej córka Dugina była kimś w rodzaju asystentki, współpracowniczki. Nie miała jednak takiej samej inteligencji i charyzmy jak ojciec. - Było czuć, że działa w sposób wyuczony, bez polotu. Była przy tym zaciekłą szowinistką, skrajnie wrogą wobec Ukraińców. Generalnie jednak postać zupełnie nieznana szerszej rosyjskiej publiczności - stwierdza ekspertka.