Prezydent Korei Północnej Yoon Suk-Yeol przedstawił "śmiały" plan pomocy dla Korei Północnej, który miał obejmować dostawy żywności, pomoc w zakresie bezpieczeństwa energetycznego i rozwoju infrastruktury. Jedynym warunkiem udzielenia wsparcia była deklaracja od strony Pjongjang, że zakończy ona rozwój broni jądrowej i rozpocznie denuklearyzację.
W piątek na tę ofertę odpowiedziała Kim Jo Dzong, siostra przywódcy Korei Płn. Jedna z najważniejszych osób w kraju zwróciła się do prezydenta Korei Południowej. Stwierdziła ona, że przehandlowanie broni jądrowej za współpracę gospodarczą "jest wielkim marzeniem, nadzieją i planem Yoona"
"Byłoby korzystniejsze dla jego wizerunku, żeby się zamknął, zamiast mówić bzdury, gdy nie miał nic lepszego do powiedzenia"
- stwierdziła Kim Jo Dzong w oświadczeniu opublikowanym przez państwową agencję KCNA.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Polityczka nazywała pomysł Seulu "prostym i dziecinnym". Dodała, że nie można przehandlować współpracy gospodarczej za honor i broń jądrową Północy. Kim Jo Dzung przekazała też , że w najbliższym czasie nie dojdzie do rozmów między obiema stronami w tej sprawie.
Nikt nie sprzedaje swojego losu za ciasto kukurydziane
- powiedziała.
W piątek na słowa Dzong odpowiedziało biuro prezydenta Korei Południowej. Kancelaria wyraziła żal z powodu ataku na Yoona. Komentarze, jakie wygłosiła koreańska polityczka, nazwano "niegrzecznymi uwagami, które zniekształciły propozycję prezydenta".
Tymczasem wojska Korei Południowej i USA przygotowują się do wznowienia pełnowymiarowych ćwiczeń wojskowych. Ostatnie manewry amerykańskie na Półwyspie Koreańskim odbyły się prawie pięć lat temu. Zdaniem ekspertów ćwiczenia wojskowe mogą zwiększyć napięcie z Koreą Północną w obliczu dyplomatycznego zastoju między Waszyngtonem a Pjongjangiem.