"Skandal z udziałem premierki", "ekscesy na imprezie", "oburzyły naród" - takie nagłówki serwują polskie media w artykułach o wycieku nagrań z imprezy, na której bawiła się premierka Finlandii Sanna Marin. Filmik pojawił się na koncie twitterowym Visegrad24, które z jednej strony ma udawać konto Grupy Wyszehradzkiej, z drugiej - serwis informacyjny. Ale pod przykrywką newsów - zwłaszcza z Ukrainy - sączy dezinformacje.
Więcej informacji ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Marin w bardzo trudnym historycznie momencie utorowała swojemu krajowi drogę do NATO, a obecnie wraz z państwami bałtyckimi walczy o nieuznawanie wiz turystycznych Rosjan, by nie mogli wjeżdżać do strefy Schengen m.in. przez jej kraj (co robią nagminnie). Premierka zdecydowanie sprzeciwia się w tej kwestii kanclerzowi Niemiec, który uważa, że nie powinno się karać zwykłych Rosjan za wojnę Putina.
Te oczywiste zasługi bledną przy tym, że premierka była na domówce, na której tańczyła i śpiewała. Chór oburzonych komentatorów, ekspertów od wszystkiego karci więc Marin - premierce (a może w ogóle "kobiecie") nie wypada być młodą, nie wypada mieć wolnego i nie wypada spotykać się ze znajomymi. Kto to widział?
Jeden z dziennikarzy, którzy zaliczyli wysoki awans po tym, jak Orlen wykupił wydawnictwo Polska Press, przekonuje, że w Polsce "taka sprawa skończyłaby się jednak dymisją".
W Polsce dymisja za alkohol? Nie ma takich cudów. W Polsce do dymisji z niższych przecież stanowisk nie wystarcza wyrzucenie w błoto 70 mln zł. Nie wystarczy wyciek dziesiątek, setek kompromitujących maili wymienianych między szefem kancelarii premiera, premierem i wieloma innymi osobami z prywatnych skrzynek mailowych. Nie wystarczą respiratory, podsłuchiwanie Pegasusem, rozdawanie swoim pieniędzy z funduszu dla ofiar przemocy, majątki przepisane na żony i katastrofa ekologiczna.
Gdyby jutro premier poszedł na imprezę i został przyłapany na zabawie, zostałoby to przekute w PR-ową wrzutkę. Swój chłop, potrafi się bawić! Nie bez przyczyny politycy w kampaniach wyborczych jeżdżą po festynach, by obtańcowywać wyborczynie, wypić piwo, czasem coś mocniejszego. To się zawsze sprawdza.
Politycy raczej nie mają w zwyczaju wylewać za kołnierz, ale o ogromnej większości pijackich wyczynów nigdy się nie dowiemy, bo imprezy odbywają się w domach i zamkniętych lokalach. I ok, każdy ma prawo do prywatnego życia.
Sanna Marin imprezowała po godzinach, natomiast polscy posłowie - jak niewiele innych grup zawodowych - mają możliwość urżnąć się już w pracy! Ostatnie dane o sprzedaży alkoholu w lokalach w Sejmie pochodzą z pierwszej połowy 2019 roku - przez sześć miesięcy posłowie i ich goście przepili tam 75 tys. zł, a że dni posiedzeń było tylko 27, oznacza to, że zostawiali w kasach 2700 zł dziennie.
- (...) Generalnie w sprawie picia panuje ponadpartyjny konsensus. Sam kiedyś uczestniczyłem w transportowaniu w kocu do hotelowego pokoju kolegi z innej partii. Ale to były takie czasy, że się równo piło. I równie dobrze to ja mogłem być w tym kocu - tak o "alkoparlamentarzystach" opowiadał jeden z posłów w książce "Tak to się robi w polityce" Michała Majewskiego.
Ale wcale nie trzeba wierzyć opowieściom zza kulis, wielu polityków nawet szczególnie nie ukrywało swoich "niedyspozycji". Pamiętamy te przypadki - ktoś mówił przy sali obrad, że "potrafi coś tam, coś tam", ktoś leżał na dywanie, ktoś na chwiejących nogach parł na mównicę, ktoś wsiadł do nieswojego auta i nie chciał wysiąść, ktoś rozpychał dziennikarzy, plącząc się w kable ich sprzętu, a jeszcze ktoś inny demolował meleksem hotel. Czy komuś spadł włos z głowy? Ależ skąd!
Histerię w najwyższym stężeniu przedstawił prof. Grzegorz Górski, były działacz Porozumienia Centrum i PiS, były członek Trybunału Stanu i niedoszły sędzia Sądu Najwyższego, obecnie komentator w prorządowych mediach:
Premierka Finlandii - córka dwóch lesbijek - realizuje się w satanistycznych orgietkach z kumplostwem gustującym w podobnych "zabawach". Przywódczyni naszego nowego sojusznika w NATO. Jest nieźle. Putin ma naprawdę dobrą rękę do kształtowania "nowych elit" w UE i jak widać w NATO też.
Tak ma wyglądać "satanistyczna orgietka"? Impreza w domu, łącznie może kilkanaście osób? A może chodzi tylko o to, że Marin jest socjaldemokratką, poglądami bardzo daleką Górskiemu? Próżno bowiem szukać w sieci jego wyrazów oburzenia zachowaniem polskich "alkoparlamentarzystów" albo Józsefa Szájera, obrońcy "świętości rodziny", który podczas lockdownu uciekał z gejowskiej orgii po rynnie z narkotykami w plecaku.