Niezależna agencja informacyjna NEXTA podaje, że na Krymie ogłoszono wysoki poziom "zagrożenia terrorystycznego", który ma być aktualny do 24 sierpnia. Taką decyzję podjął samozwańczy premier Krymu Siergiej Aksionow.
Te działania to efekt wtorkowych eksplozji na Półwyspie. Według świadków wczoraj o godzinie 15.20 czasu lokalnego w bazie Saki w pobliżu Nowofedoriwki na zachodnim wybrzeżu Krymu doszło do co najmniej 12 eksplozji.
Rosjanie potwierdzili wybuchy i pożar, ale nie podali przyczyny. Natomiast według niepotwierdzonych medialnych informacji rosyjska baza została zaatakowana z użyciem ukraińskich rakiet. Eksperci jednak wskazują, że Ukraina oficjalnie nie posiada rakiet tak dalekiego zasięgu.
Ukraińcy przekazali, że nie biorą odpowiedzialności za eksplozje. Doradca prezydenta Wołodymyra Zełenskiego Mychajło Podolak zasugerował natomiast, że za atak mogą być odpowiedzialni partyzanci.
Tymczasem agencja TASS informuje, że Rosja poprosiła o posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ w związku z rzekomymi "atakami Ukrainy na elektrownię jądrową w Zaporożu i ich możliwymi katastrofalnymi skutkami". "Kijowskie siły rządowe wielokrotnie przeprowadzały ostrzał elektrowni jądrowej w Zaporożu z sześcioma działającymi reaktorami. 7 sierpnia ukraińskie wojsko ostrzelało fabrykę, celując w szczególności w skład wypalonego paliwa jądrowego" - pisze rosyjska agencja informacyjna.
To kolejny element propagandy Kremla. Rosyjskie wojska codziennie bowiem ostrzeliwują teren zdobytej Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej. Doradczyni ministra ochrony środowiska i zasobów naturalnych Ukrainy Lala Tarapakina przekazała, że potencjalna strefa zakażenia w przypadku uszkodzenia elektrowni może wynieść 30 000 metrów kwadratowych. Od kierunku wiatru zależy stopień skażenia innych terytoriów Ukrainy, Rosji, Białorusi i innych krajów.
Więcej najnowszych informacji przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Rosja chce podłączyć Krym pod elektrownię jądrową w Zaporożu. Aby to zrobić, Rosjanie będą musieli całkowicie wyłączyć elektrownię jądrową i jest to niebezpieczne dla obiektu - powiedział prezes Enerhoatomu Petro Kotin.
- Władze Rosatomu (Rosyjska Państwowa Korporacja Energii Jądrowej) przekazały projekt wstępnego podłączenia zaporoskiej elektrowni do Krymu. Pierwszym warunkiem tego programu jest uszkodzenie linii komunikacyjnej elektrowni atomowej w Zaporożu z systemem energetycznym Ukrainy i to właśnie obserwujemy od 3 dni. Eksplozje były w rzeczywistości 20 metrów od 174 pojemników. Jeśliby trafiły do tych pojemników, to już teraz rozważylibyśmy konsekwencje emisji promieniowania substancji radioaktywnych - powiedział.
Elektrownia jądrowa w Zaporożu Elektrownia jądrowa w Zaporożu/Fot. AP
Federacja Rosyjska szantażuje Ukrainę i świat, deklarując, że zaminowała elektrownię atomową w Zaporożu i jest gotowa do jej wysadzenia. MAEA potępiła działania Rosjan, ponieważ jest to realne ryzyko katastrofy nuklearnej.