Do domu byłego prezydenta w Palm Beach na Florydzie FBI wkroczyło w poniedziałek. Donalda Trumpa wtedy w nim nie było, przebywał w Nowym Jorku. Agenci mieli nakaz przeszukania.
Samo Biuro nie podało przyczyny wkroczenia do rezydencji, ale według mediów amerykańskich przyczyną miało być dochodzenie w sprawie obchodzenia się Trumpa z poufnymi dokumentami Białego Domu. Syn Donalda, Eric, twierdzi to samo. Powiedział stacji Fox News, że działania agentów miały związek z pudłami z dokumentami, które były prezydent przywiózł ze sobą z Białego Domu. Według Erica, jego ojciec ma współpracować z Archiwami Narodowymi od miesięcy w tej sprawie.
Jak z kolei podaje Reuters, powołując się na źródło zaznajomione z tematem, przeszukanie miało być powiązane z zabraniem przez Donalda Trumpa tajnych dokumentów z Białego Domu.
CNN przekazało natomiast, powołując się na jednego z wysokich rangą urzędników, że Biały Dom nie wiedział o przeszukaniu rezydencji byłego prezydenta USA, dopóki informacja ta nie została ogłoszona przez media.
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
Były prezydent wyraził oburzenie przeszukaniem. W oświadczeniu napisał, że jego dom "jest obecnie oblegany, najeżdżany i okupowany przez dużą grupę agentów FBI". "To mroczne czasy dla naszego narodu" - ocenił Donald Trump. "Nic takiego nigdy wcześniej nie przydarzyło się prezydentowi Stanów Zjednoczonych. Ten niezapowiedziany nalot na mój dom nie był ani konieczny, ani właściwy" - napisał, dodając, że agenci "włamali się nawet" do jego sejfu. Jego zdaniem za akcją stoją lewicowi demokraci, którzy - według niego - nie chcą, aby kandydował na prezydenta w 2024 roku.
Na początku tego roku amerykańskie Archiwa Państwowe podały, że odzyskały od Donalda Trumpa 15 kartonów z dokumentami, które były prezydent zabrał ze sobą z Białego Domu. Kongres Stanów Zjednoczonych powiadomiono, że były wśród nich tajne dokumenty rządowe, a Departament Sprawiedliwości prowadzi dochodzenie w tej sprawie.
CNN zwróciło się do Departamentu Sprawiedliwości z prośbą o komentarz ws. przeszukania rezydencji Donalda Trumpa. Ten jednak odmówił udzielenia jakichkolwiek informacji.
W czasie przeszukania przed domem zgromadzili się zwolennicy byłego prezydenta. Jak podaje Reuters, trąbili i puszczali muzykę ze swoich samochodów. Niektórzy z nich mieli ze sobą flagi Stanów Zjednoczonych, a także te z napisem "Trump".
Zwolennicy Donalda Trumpa liczyli na to, że polityk wróci do Mar-a-Lago, jednak "jego podróż została odwołana", co zostało ogłoszone przez megafon.