W sobotę w Chorwacji doszło do tragicznego wypadku polskiego autokaru, którym polscy pielgrzymi jechali do Medjugorie w Bośni i Hercegowinie. Zginęło 12 osób, a ponad 30 zostało rannych. Ambasada RP w Zagrzebiu wydała komunikat, w którym wyjaśniła, dlaczego procedura identyfikacyjna ofiar i poszkodowanych trwa tak długo.
"Nikt z podróżnych (podobnie jak prawie wszyscy z nas) nie nosi na szyi nieśmiertelnika z danymi osobowymi. Nikt też nie podróżuje z dokumentami w kieszeni. Te z reguły są w bagażu podręcznym (torebka, plecak, itp.) i znajdują się blisko właściciela. W momencie wypadku siła uderzenia sprawia, że bagaż podręczny przemieszcza się i to nawet wiele metrów" - podkreślono w oświadczeniu.
"Ratownicy medyczni przybyli na miejsce zdarzenia ratują ludzi a nie ich bagaż z dokumentami. Jeżeli ktoś jest przytomny, to można łatwo ustalić jego tożsamość. W przypadku osób zmarłych lub nieprzytomnych tak nie jest. Można próbować porównywać konkretne osoby do znalezionych dokumentów lub otrzymanych fotografii, ale w wielu przypadkach jest to ze względu na odniesione obrażenia niemożliwe lub obarczone ryzykiem sporego błędu, tym bardziej, że dokumenty tożsamości mają dziesięcioletni okres ważności i fotografie tam zamieszczone często odbiegają od aktualnego wyglądu właściciela dokumentu" - zaznaczyła placówka dyplomatyczna, dodając, że wszystkim osobom pobierane są odciski palców, a od rodzin poszkodowanych zbierane są informacje o znakach szczególnych, które mogłyby pomóc w procesie identyfikacji.
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
W komunikacie polska ambasada podkreśliła też, że dysponuje "wstępną" listą poszkodowanych osób. "W każdym przypadku była ona weryfikowana w oparciu o listy pasażerów od organizatora wyjazdu, na podstawie posiadanych przez nas dokumentów i fotografii, zgłoszeń otrzymanych na naszą infolinię i przekazanych nam znaków szczególnych oraz rozmów z przytomnymi pasażerami" - napisała. "W przypadkach bezspornych (a zwłaszcza osób przytomnych) przekazaliśmy rodzinom informacje o losie ich bliskich. W przypadkach budzących wątpliwości co do tożsamości osoby poszkodowanej nie mamy prawa przekazywać dalej takiej informacji. Mogło się zdarzyć, że ktoś mógł się dosiąść w czasie jazdy lub po drodze opuścić autobus. Czasem nawet rodziny, które już przyjechały do Chorwacji, mają wątpliwości co do tożsamości ich bliskich. Same przypuszczenia to za mało, żeby przekazać komukolwiek informację o śmierci danej osoby. Z osobami nieprzytomnymi jest podobnie. Nie możemy popełnić błędu" - zaznaczyła.
Placówka dyplomatyczna przekazała, że postępowanie w sprawie wypadku oraz identyfikacja poszkodowanych prowadzone są przez władze chorwackie przy czynnym udziale Ambasady RP w Zagrzebiu i polskiej policji. "Czynimy wszystko, aby procedura pełnej identyfikacji została zakończona jak najszybciej. Prosimy jednak mieć na uwadze, że w wypadku zginęło 12 osób, a kilkanaście osób wciąż przebywa na oddziałach intensywnej terapii" - dodała.
Do wypadku polskiego autokaru doszło w sobotę około 80 km na północ od Zagrzebia. Autokarem podróżowało 42 pasażerów i dwóch kierowców. Pielgrzymka wyruszyła w piątek z Częstochowy. Wyjazd zorganizowało biuro Bractwa św. Józefa. Na pokładzie autokaru było trzech księży, sześć zakonnic i świeccy pielgrzymi z okolic Sokołowa Podlaskiego, Konina i podradomskiej Jedlni.
Polska ambasada w Zagrzebiu uruchomiła infolinię + 385 148 99 414, pod którą członkowie rodzin ofiar wypadku autobusu w Chorwacji mogą uzyskać informacje.