"Jeżeli chodzi o ofiary zmarłe w wyniku wypadku, trwa ustalanie tożsamości tych osób. Przebieg procesu identyfikacji nie zależy wyłącznie od nas i wymaga wspólnego działania chorwackiej prokuratury i policji, miejscowych służb medycznych oraz pracowników placówki. Z uwagi na powagę sytuacji nie możemy przekazywać informacji, które nie zostały w stu procentach potwierdzone" - czytamy w opublikowanym w niedzielę wieczorem komunikacie rzecznika MSZ Łukasza Jasiny.
Dziennikarzowi Mateuszowi Dolakowi z Wirtualnej Polski udało się porozmawiać z rodziną jednego z kierowców, który był we wspomnianym autokarze. - Na początku, gdy pojawiła się informacja o wypadku nawet nie pomyślałem, że tam może być mój ojciec. Kiedy zobaczyłem zdjęcia rozpoznałem autokar, którym jeździł. Natychmiast zadzwoniłem do właściciela firmy transportowej, by to potwierdzić - powiedział pan Tomasz, syn jednego z kierowców - pana Grzegorza.
Następnie mężczyzna udał się do domu rodzinnego w Płońsku w województwie mazowieckim. Mężczyzna razem z mamą i żoną od soboty 6 czerwca, gdy doszło do wypadku, próbują się dowiedzieć czegokolwiek o panu Grzegorzu. - Nie wiemy, w jakim stanie jest tata. Nie mamy pojęcia, który z kierowców nie żyje. Cały czas mamy nadzieje, że to nie on - powiedział i przyznał, że po otrzymaniu informacji rodzina jest gotowa od razu wyruszyć do Chorwacji. - Jesteśmy już spakowani i gotowi do wyjazdu - dodaje.
Przeczytaj więcej aktualnych informacji na stronie głównej Gazeta.pl.
Rodzina wie tylko to, co przekazały chorwackie służby - a mianowicie, że jeden z kierowców nie żyje. - Totalny brak informacji. Naprawdę mało wiemy. Gdybyśmy wiedzieli, to już bylibyśmy na miejscu. Czekamy na oficjalny komunikat, aż ktoś nas poinformuje - mówi dalej pan Tomasz.
Polskie służby dodają, że cały czas trwają identyfikacje zmarłych w Zakładzie Medycyny Sądowej, dlatego nie było oficjalnych komunikatów z nazwiskami. - Pracownicy naszej ambasady w Zagrzebiu pozostają do dyspozycji rodzin pasażerów autokaru - dodał w rozmowie z WP Łukasz Jasina, rzecznik MSZ.
Pan Tomasz nie może też uwierzyć w jedną z hipotez, którą sprawdzają służby. Policja bierze bowiem pod uwagę to, że jeden z kierowców mógł zasnąć w trakcie jazdy. - Jak to możliwe, że przy dwóch kierowcach, którzy się zmieniają, mogłoby dojść do takiej sytuacji. Tata zawsze podkreślał, jak ważne jest dla niego bezpieczeństwo pasażerów. To nie była jego pierwsza taka trasa. On miał wyrobione tysiące kilometrów - dodał.