W czwartek 4 sierpnia piorun uderzył w park Lafayette, który znajduje się bezpośrednio przed Białym Domem w Stanach Zjednoczonych. Świadkami zdarzenia byli funkcjonariusze Secret Service i policjanci, którzy natychmiast ruszyli na pomoc poszkodowanym. Tuż przed godziną 19:00 na miejsce wezwani zostali także ratownicy medyczny, którzy przetransportowali do szpitali cztery osoby z "krytycznymi, zagrażającymi życiu obrażeniami".
W sobotę w mediach pojawiło się nagranie, które przedstawia moment uderzenia pioruna przed Białym Domem, a także relacja jednej z bliskich dwóch ofiar. Jak się okazało, w wyniku odniesionych obrażeń zmarł 76-letni James Mueller i 75-letnia Donna Mueller z Janesville. Małżeństwo z Wisconsin udało się na wycieczkę do Waszyngtonu, by świętować 56. rocznicę ślubu.
- Byli bardzo kochającą parą. Byli bardzo, bardzo zorientowani na rodzinę. Myślę, że wszyscy są teraz w szoku - powiedziała siostrzenica małżeństwa w rozmowie z "Wisconsin State Journal". Muellerowie mieli pięcioro dzieci, dziewięcioro wnucząt i czworo prawnuków.
Trzecią ofiarą jest 29-letni mężczyzna, który zmarł dzień po zdarzeniu. Z informacji przekazanych przez policję wynika, że czwartą poszkodowaną jest kobieta, która trafiła do szpitala w stanie krytycznym. Tożsamości tych dwóch osób nie zostały jednak ujawnione. Służby nie podają też okoliczności, w których doszło do wypadku. Z nieoficjalnych ustaleń mediów wynika, że poszkodowani schronili się pod drzewem, w które uderzył piorun.