Stany Zjednoczone od kilku dni ostrzegały Chiny, aby nie eskalowały napięć w regionie. Wciąż jednak dochodziło do prowokacji, dlatego podjęto decyzję o wezwaniu do Białego Domu chińskiego dyplomaty. - Po działaniach Chin minionej nocy, wezwaliśmy ambasadora Qin Ganga do Białego Domu, by wystosować demarche (formalne dyplomatyczne przedstawienie oficjalnego stanowiska - red.) w sprawie prowokacyjnych działań Chińskiej Republiki Ludowej - przekazał koordynator komunikacji strategicznej Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby, cytowany przez CNN.
- Potępiliśmy działania wojskowe ChRL, które są nieodpowiedzialne, sprzeczne z naszym wieloletnim celem utrzymania pokoju i stabilności w Cieśninie Tajwańskiej - podkreślił. Jak dodał, USA nie chcą kryzysu w regionie i powtórzył, że "nie nastąpiła żadna zmiana w polityce "Jednych Chin'". - Daliśmy również jasno do zrozumienia, że Stany Zjednoczone są przygotowane na to, co zdecyduje się zrobić Pekin - zaznaczył.
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
Podczas briefingu w Białym Domu John Kirby powiedział, że Chiny celowo dążą do eskalacji kryzysu. - Chińczycy wykorzystują wizytę Nancy Pelosi jako pretekst, aby podwyższyć stawkę i ustalić nowe status quo, nową normalność - ocenił, dodając, że USA nie zaakceptują nowego status quo.
John Kirby powiedział również, że Stany Zjednoczone spodziewają się kolejnych ćwiczeń chińskich wojsk, dodatkowych wtargnięć i kontynuowania przez Pekin ostrej retoryki. - Im więcej sprzętu wojskowego w bliskim sąsiedztwie, przy tak wysokim napięciu, tym większe ryzyko błędu lub pomyłki, a to właśnie może doprowadzić do niebezpiecznej sytuacji - stwierdził.
W maju tego roku Joe Biden oświadczył, iże "Ameryka jest zaangażowana w politykę 'Jednych Chin', ale to nie znaczy, że Chiny mają prawo do użycia siły w celu przejęcia Tajwanu. Dodał też, że Stany Zjednoczone są gotowe pomóc Tajwanowi w obronie w razie ataku sił chińskich.