Sytuacja na frontach zauważalnie zmieniła się na przestrzeni ostatnich kilku tygodni, od ostatniego czasu jak ją opisywaliśmy. Choć nie widać tego patrząc na mapę. Rosjanie wyczerpani walkami na wschodzie Donbasu w czerwcu i lipcu próbują atakować dalej na zachód, ale idzie im to bardzo opornie. Ukraińcy próbują iść na wschód w rejonie Chersonia, ale też posuwają się bardzo powoli.
Najbardziej interesujące wydarzenia mają miejsce wyjątkowo na południu, gdzie właściwie od marca nie toczyły się żadne szczególnie intensywne walki (nie licząc Mariupola). Przynajmniej w porównaniu z tym, co się działo w Donbasie. Obie strony traktowały ten kierunek jako drugorzędny, więc angażowały tam ograniczone siły i linia frontu na przestrzeni miesięcy zmieniła się nieznacznie.
Ukraińcy jeszcze w maju i czerwcu zaczęli jednak publicznie sugerować, że to na południu może się odbyć późnym latem ich pierwsza duża kontrofensywa. Od czerwca prowadzą ograniczone kontrataki w rejonie Chersonia, które jednak nie przyniosły większych sukcesów. Trzeba naprawdę uważnie przyglądać się mapom, żeby zauważyć, w których miejscach zdołali przesunąć linię frontu o kilka, góra kilkanaście kilometrów. W rejonie Zaporoża zmiany były jeszcze mniejsze.
Sytuacja w rejonie Chersonia na początku czerwca Fot. Militaryland.net
Mapa w większej rozdzielczości
Sytuacja w rejonie Chersonia obecnie, początek sierpnia. Wyłączony z użytku most Antonowski jest zaznaczony czerwonym 'X'. Zapora w Kachowce jest widoczna dalej na wschód (prawo) Fot. Militaryland.net
Mapa w większej rozdzielczości
W lipcu ukraińska presja na południu gwałtownie jednak wzrosła. Nie za sprawą prób odbijania terenu, ale ognia artyleryjskiego. Zwłaszcza przy pomocy amerykańskich systemów HIMARS. Pisaliśmy już o kampanii uderzeń na rosyjskie składy amunicji i centra dowodzenia, która odniosła istotne sukcesy na przełomie czerwca i lipca. Potem Ukraińcy dodatkowo zaczęli atakować nieliczne drogi zaopatrzeniowe wojsk rosyjskich w rejonie Chersonia. Kluczowym czynnikiem jest tutaj wielka rzeka Dniepr, która ma tam od 300 metrów szerokości do nawet ponad kilometra. Rosjanie mogą, a właściwie mogli łatwo zaopatrywać swoje siły na jej zachodnim brzegu tylko za sprawą trzech przepraw: mostu drogowego w pobliżu Chersonia (Antonowski), kolejowego kilka kilometrów w górę nurtu (też Antonowski) i drogi biegnącej po szczycie zapory Kachowka 45 kilometrów dalej w górę rzeki.
Kluczowy był przy tym ten pierwszy, ponieważ oferował najkrótszy i najłatwiejszy dostęp do głównych sił w rejonie Chersonia za pośrednictwem ciężarówek. Był, ponieważ w serii kilku ataków prawdopodobnie przy pomocy rakiet HIMARS, Ukraińcy zdołali go poważnie uszkodzić. Od ostatnich dni lipca nie nadaje się do użycia, choć nie zawaliło się żadne przęsło. Rosjanie zorganizowali prowizoryczną przeprawę promową tuż obok, jednak jej przepustowość jest ograniczona.
Uszkodzenia mostu drogowego
Podobnie poważnie uszkodzony został most kolejowy. Rosjanie i tak mieli już od dawna z niego nie korzystać, ponieważ rozładunek amunicji i zapasów w Chersoniu, będącym w zasięgu nawet zwykłej artylerii lufowej Ukraińców, byłby zbyt ryzykowny. Transporty zatrzymują się więc znacznie wcześniej, jeszcze na wschodnim brzegu Dniepru. Świadczy o tym choćby to, że w noc z 31 lipca na 1 sierpnia Ukraińcy zdołali trafić HIMARS-ami pociąg z amunicją rozładowywany w rejonie wsi Bryliwka, około 45 kilometrów od Chersonia.
Uszkodzony most kolejowy
Jedyną w pełni przejezdną przeprawą przez Dniepr w rękach Rosjan została zapora Kachowka. Ukraińcy trafili drogę na niej salwą HIMARS-ów, jednak z uwagi na charakter konstrukcji, jaką jest zapora, uszkodzenia były powierzchowne i zostały szybko naprawione. Ukraińcy dodatkowo utrudnili Rosjanom życie atakując most nad rzeką Ingulec, po którym biegnie jedyna dobra droga od Kachowki do Chersonia. Ta przeprawa też miała zostać uszkodzona i wyłączona z użytku dla ciężkich pojazdów. Rosjanie prawdopodobnie postawili obok most pontonowy.
Wszystko to oznacza, że Ukraińcy istotnie utrudnili zaopatrywanie rosyjskich oddziałów na zachodnim brzegu Dniepru. Zapora w Kachowce stała się wąskim gardłem, przez które przemieszcza się gros ciężkiego sprzętu. Nie sposób wiarygodnie ocenić jak wygląda sytuacja zaopatrzeniowa rosyjskich oddziałów w rejonie Cherosnia, ale po tym wszystkim nie może być lepsza niż wcześniej. Zwłaszcza że według źródeł ukraińskich Rosjanie przemieszczają na zachodni brzeg Dniepru istotne dodatkowe siły. Ma ich tam być teraz nawet dwa razy więcej niż jeszcze w czerwcu.
Rosjanie mają też przemieszczać poważne siły w rejon na wschodnim brzegu Dniepru, naprzeciw Chersonia. Nie toczą się tam walki, ale jest stamtąd blisko zarówno na front chersoński, jak i zaporoski, więc te siły najpewniej stanowią odwód. Czyli zapasowe siły do wykorzystania na zagrożonych odcinkach. Rosjanie ewidentnie obawiają się, że Ukraińcy zgodnie z zapowiedziami szykują jakąś większą ofensywę na południu, a wzmożone ataki na mosty to jej uwertura.
Najpewniej z tego samego powodu wzmocnili swoje siły na samym froncie zaporoskim, biegnącym od rejonu Zaporoża aż do rejonu Doniecka. Dotychczas działo się tam niewiele, ale Ukraińcy stopniowo zwiększali presję, wzmagając ostrzały artyleryjskie i przeprowadzając lokalne kontrataki. W tym rejonie sytuacja logistyczna Rosjan jest lepsza, bo nie ma przeszkody w rodzaju Dniepru. Ukraińcy prowadzą jednak skuteczne akcje sabotażowe wymierzone głównie w linie kolejowe. Popularnie określa się je partyzantką, ale mogą to być w znacznej mierze działania regularnych ukraińskich sił specjalnych.
Duża, jak na tę wojnę, kolumna ukraińskich czołgów w marszu. W tym być może ex-polskich T-72. Według opisów zaplecze frontu w rejonie Chersonia
Przerzucanie przez Rosjan dodatkowych sił na południe ma dwie podstawowe konsekwencje. Po pierwsze nie ma ich w Donbasie, czyli na kierunku dotychczas absolutnie priorytetowym, na którym Rosjanie nadal prowadzą swoje jedyne intensywne działania ofensywne. Poprawia to szanse ukraińskich obrońców, choć miejscami jest ona nadal bardzo ciężka. Rosjanie nieustannie atakują linię obronną Siwiersk-Bachmut, na którą Ukraińcy wycofali się pod koniec czerwca po utracie Lisiczańska. Postępy napastników są bardzo powolne, a miejscami wręcz żadne, jednak na południu w rejonie Bachmutu i pobliskiego Soledaru mają zauważalne sukcesy. Walki zbliżają się już do przedmieść tych dwóch ważnych miejscowości. Rosjanie stosują swoją standardową taktykę, czyli zmasowany ostrzał artyleryjski i ponawiane frontalne ataki. Skutkuje ona ciężkimi stratami po ich stronie, jednak pozwala im powoli przeć naprzód, ponieważ Ukraińcy również ponoszą poważne straty.
Sytuacja w Donbasie, stan na początek sierpnia. Rosjanie odnotowują zauważalne postępy w rejonie Bachmutu, na południowym-wschodzie (prawa dolna część mapy) Fot. Militaryland.net
Mapa w większej rozdzielczości
W pierwszych dniach sierpnia gwałtownie pogorszyła się sytuacja Ukraińców w innym rejonie Donbasu. Chodzi o ich bastion w okolicy miejscowości Awdijiewka, położonej bardzo blisko donieckiego lotniska. Od początku wojny siły rosyjskie (głównie tak zwani separatyści) raz po razie rozbijali się tam o ukraińską obronę, ponosząc horrendalne straty. Linia frontu prawie nie drgnęła od miesięcy. W ostatnich dniach na okolicę miał jednak spaść prawdziwy huragan artyleryjski, po nawet sześć tysięcy pocisków dziennie. Ukraińskie źródła donoszą, że większość obrońców i ich pozycji przepadła. Szturmujący Rosjanie mieli ponieść bardzo ciężkie straty, ale posunęli się naprzód. Zwłaszcza w rejonie ruin wioski Piski na południe od Awidijewka. Ukraińcy mieli rzucić w rejon posiłki i ustabilizować sytuację, ale nadal jest ona niepewna.
Czołg tak zwanych separatystów ostrzeliwujący Ukraińców w rejonie wioski Piski na południe od Awidijewki.
Gdzie indziej widać niedostateczne siły Rosjan. Ataki z północy na Słowiańsk, wychodzące z rejonu Izium, wyraźnie osłabły, choć nadal trwają. Ukraińcy wręcz odbili w ostatnich dniach trochę terenu na tym kierunku, gdzie jeszcze około dwóch miesięcy temu miało być jedno z najsilniejszych, jeśli nie najsilniejsze, zgrupowanie Rosjan. Na całym pozostałym froncie dalej na północ, w kierunku Charkowa i granicy z Rosją, sytuacja pozostaje bez zmian. Obie strony ograniczają się do okazjonalnych ostrzałów artyleryjskich i lokalnych potyczek.
Ostrzał ukraińskich pozycji przez rosyjski śmigłowiec rakietami niekierowanymi. Nagranie w podczerwieni dobrze pokazujące lot pocisków. Choć wygląda efektownie, to skuteczność takich ataków jest ograniczona ze względu na nikłą celność i niewielkie głowice
Drugą konsekwencją wydarzeń w rejonie Chersonia jest to, że po raz pierwszy na dużą skalę to Rosjanie reagują na działania Ukraińców, a nie odwrotnie. To stwarza ukraińskiemu dowództwu możliwość przejęcia inicjatywy i narzucenia swojego planu działań. Być może dlatego Rosjanie gromadzą siły do działań ofensywnych w rejonie Chersonia i Zaporoża, żeby pokrzyżować zamiary Ukraińców i tej inicjatywy nie oddać.
Jakie tak naprawdę są te zamiary Ukraińców, nie wiadomo. Być może Rosjanie są właśnie wciągani w pułapkę. Głoszone szeroko zamiary kontrofensywy na południu Ukrainy, wsparte rzeczywistą presją przy pomocy artylerii oraz ograniczonych ataków, mogą mieć na celu skłonić ich do przerzucenia dodatkowych sił tam, gdzie chce je widzieć ukraińskie dowództwo. Może Ukraińcy chcą je tam powoli przyduszać odcięciem zaopatrzenia na Dnieprze i w ten sposób wykańczać Rosjan bez narażania się na duże straty, jakie niechybnie oznacza duża kontrofensywa. Może chcą sprowokować rosyjskie wojsko do wyprzedzającego ataku w miejscu, gdzie są nań przygotowani?
Może rzeczywiście Ukraińcy chcą przeprowadzić jakąś kontrofensywę, ale nie w rejonie Chersonia i Zaporoża? Może cała obecna narracja o wielkiej ofensywie na południu, opisywana w mediach na całym świecie jako coś niemal pewnego, to tak naprawdę wielki zwód? Historia wojen zna wiele takich przypadków. Zwodzenie przeciwnika co do swoich zamiarów to wojskowe abecadło. Ukraińskie dowództwo do tej pory generalnie działało kompetentnie i ostrożnie. Trudno byłoby zakładać, że nagle chce ryzykować swoje bezcenne rezerwy w atakach tam, gdzie Rosjanie się tego spodziewają. Na dodatek po daniu im czasu na spokojne wzmocnienie zagrożonych odcinków.