Premier Węgier spotkał się w tym tygodniu z byłym prezydentem USA Donaldem Trumpem. W spotkaniu wzięli również udział również: Zsolt Németh, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych węgierskiego parlamentu, węgierski minister spraw zagranicznych i handlu Péter Szijjártó, a także szefowa założonego przez Trumpa komitetu Save America Susie Wiles oraz doradca polityczny byłego prezydenta Brian Jack.
W czwartek z kolei wygłosił przemówienie otwierające Conservative Political Action Conference (CPAC), czyli coroczną konferencję amerykańskich konserwatystów w Dallas w Teksasie.
Viktor Orban został entuzjastycznie przyjęty przez uczestników wydarzenia. W swoim przemówieniu premier Węgier starał się przedstawić cywilizację Zachodu oblężoną przez "postępowców". Podczas wystąpienia mówił m.in. o nielegalnej imigracji, małżeństwach osób tej samej płci, "lewicowych mediach" czy George'u Sorosie.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Nie jesteśmy faworytami amerykańskich demokratów. Nie chcieli, żebym tu był i dołożyli wszelkich starań, aby wbić między nas klin. Nienawidzą mnie i oczerniają mnie oraz mój kraj, tak jak nienawidzą cię, oczerniają cię i Amerykę, za którą się opowiadasz
- mówił Orban, zwracając się do Trumpa.
Wszyscy wiemy, jak to działa. Postępowi liberałowie nie chcieli, żebym tu był, bo wiedzieli, co wam powiem (...) powinniśmy zjednoczyć nasze siły, bo my, Węgrzy, wiemy, jak pokonać wrogów wolności na politycznym polu bitwy
- dodał szef węgierskiego rządu.
Podczas przemówienia Orban mówił o sobie, że jest "staromodnym bojownikiem o wolność". Określił się też "jedynym antymigracyjnym przywódcą politycznym w Europie" oraz "przywódcą kraju, który z dnia na dzień jest oblegany przez postępowych liberałów".
W trakcie swojej mowy premier Węgier kpił z "lewicowych mediów" za krytykowanie jego rządu. Mówił, że ci, którzy nazywają go rasistą i antysemitą, są "po prostu idiotami". To stwierdzenie wywołało brawa wśród widowni. - Chrześcijański polityk nie może być rasistą - mówił. Premier Węgier oskarżył również progresywnych polityków o próby oddzielenia zachodniej cywilizacji od jej chrześcijańskich korzeni.
Jeśli oddzielisz zachodnią cywilizację od jej judeochrześcijańskiego dziedzictwa, dzieją się najgorsze rzeczy w historii. Bądźmy szczerzy, najgorsze rzeczy we współczesnej historii dokonali ludzie, którzy nienawidzili chrześcijaństwa. Nie bój się nazywać wrogów po imieniu. (...) Oni nigdy nie okażą litości
- stwierdził lider Fideszu.
Potworności nazistów i komunistów wydarzyły się, ponieważ niektóre zachodnie państwa Europy porzuciły chrześcijańskie wartości. Dzisiejsi postępowcy planują zrobić to samo. (...) Chcą stworzyć nowy świat, świat postzachodni. Kto ich powstrzyma, jeśli nie my?
- pytał premier Węgier.
Widownia z entuzjazmem zareagowała na stwierdzenie Orbana, jakoby polityk uczynił Węgry pierwszym krajem w Europie, który powstrzymał przypływ imigrantów. - Właściwie zbudowaliśmy ten mur i to powstrzymało nielegalną migrację - stwierdził.
Orban mówił również, że w ostatnich latach wartości rodzinne zostały zaatakowane przez "postępowców". Dodał, że dzieci muszą być chronione przed "toksycznymi treściami ideologii gender". - Podsumowując: matka to kobieta, ojciec to mężczyzna. Zostawcie nasze dzieci w spokoju. Kropka. Koniec dyskusji! - powiedział. Ta wypowiedź wywołała owacje na stojąco wśród publiczności. Słowa Orbana przywołują na myśl ostatnie wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego o osobach transpłciowych, ale też wypowiedź z marca 2019 roku, która rozpoczęła nagonkę na społeczność LGBT+ w Polsce. - Wara od naszych dzieci! - pokrzykiwał wówczas prezes PiS.
Widzieliśmy, jaką przyszłość ma do zaoferowania globalistyczna klasa rządząca. Ale mamy na myśli inną przyszłość. Wszyscy globaliści mogą iść do piekła
- zakończył szef węgierskiego rządu.