Autorem skargi przesłanej do Komitetu Śledczego Rosji był żołnierz, który służył w jednostce wojskowej w Sachalinie. W trakcie wojny w Ukrainie mężczyzna ten został ranny w prawą rękę. Jak twierdzi we wniosku, nie otrzymał wówczas opieki medycznej i nie został zwolniony ze służby wojskowej. Zamiast tego trafił do komendantury wojskowej w obwodzie ługańskim i stamtąd przewieziony do miejscowości Brianka. On i inni żołnierze, którzy odmówili udziału w walkach, zostali zamknięci w budynku dawnej szkoły i pilnowali przez uzbrojonych najemników z Grupy Wagnera.
Tak zwani wagnerowcy ostrzegli więźniów, że granica terytorium została zaminowana, a gdy ktoś zdecyduje się opuścić swoją jednostkę, wówczas zostanie zastrzelony. W lipcu żołnierze ci zostali przewiezieni do baraków kolonii karnej, która była otoczona drutem kolczastym.
Jak podaje BBC, anonimowemu żołnierzowi udało się uciec z jednostki dzięki lekarzowi, który skierował go na badania. Nie wiadomo jednak, jak autorowi skargi udało się opuścić szpital. Po tym zdarzeniu żołnierz skontaktował się z prawnikiem Maksimem Griebieniukiem, który reprezentuje także innych wojskowych umieszczonych w kolonii karnej. Żołnierz w skardze domaga się ukarania dwóch pułkowników i majora za nadużycie władzy, a wagnerowców za nielegalne uwięzienie.
"W efekcie taktyczne i strategiczne błędy dowództwa oraz nieudzielenie mi pomocy medycznej doprowadziło do straty zaufania do dowódców" - napisał w skardze. Ponadto jak dodał, z żołnierzami, którzy odmówili walk, rozmawiali później tylko psycholodzy, którzy mieli ich przekonać do "udziału w operacji specjalnej".
"Prosimy prokuraturę wojskową o natychmiastowe podjęcie działań w celu ich uwolnienia, a Komitet Śledczy Rosji o wszczęcie sprawy dotyczącej nadużycia uprawnień i nielegalnego pozbawienia wolności" - napisał adwokat Griebieniuk na Telegramie. Jak dodał, ma listę nazwisk 70 żołnierzy, którzy są przetrzymywani w kolonii karnej - ta liczba ma być jednak w rzeczywistości nawet dwukrotnie wyższa.
W sprawie wypowiedział się także rosyjski obrońca praw człowieka Paweł Czikow, który zapoznał się z treścią skargi żołnierza. "W pomieszczeniu z zakratowanymi oknami i żelaznymi drzwiami zamykanymi od zewnątrz nie było podstawowych udogodnień, żelazne wiadro i plastikowe butelki były używane do naturalnych potrzeb, nie było jedzenia, zabrano dokumenty i rzeczy. Żadnych dokumentów, uzasadniających przetrzymywanie w kolonii karnej, nie sporządzono, nie postawiono im też zarzutów" - napisał Czikow.
Szanse na pozytywne rozpatrzenie wniosku żołnierza są niewielkie. Komitet Śledczy Rosji jest bowiem organem, który podlega bezpośrednio prezydentowi Rosji.
Przeczytaj więcej informacji z Ukrainy na stronie głównej Gazeta.pl.