Joe Biden w środę 20 lipca w Somerset, w amerykańskim stanie Massachusetts, mówił o zmianach klimatycznych i globalnym ociepleniu. Prezydent nazwał problem "aktualnym zagrożeniem". - To sytuacja awaryjna i tak będę na to patrzył - powiedział, krytykując tym samym republikanów i zarzucając im ignorancję. Jednak nie to zwróciło uwagę mediów.
Więcej informacji ze świata i kraju znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Podczas przemówienia prezydent nawiązał do emisji z rafinerii ropy naftowej w pobliżu jego rodzinnego domu w Claymont w stanie Delaware. Jak stwierdził, były one odpowiedzialne za wszechobecne zanieczyszczenia w okolicy.
- To dlatego ja i tak wiele innych osób, z którymi dorastałem, ma raka i dlatego przez długi czas Delaware miał najwyższy wskaźnik zachorowań na raka w kraju - cytuje słowa Bidena "The New York Post".
Gazeta napisała, że nie jest jasne, dlaczego użył czasu teraźniejszego, aby opisać swoje doświadczenie z nowotworem. Warto jednak zwrócić uwagę na wiek prezydenta - 79-letni Biden to najstarszy w historii przywódca USA. Jak zaznaczył "The New York Post", krytycy często wytykają politykowi błędy językowe i wpadki, które zalicza od lat, a jego sprawność umysłową poddają dyskusji.
Biały Dom szybko zareagował i wyjaśnił, że Joe Biden miał na myśli diagnozę niezłośliwego raka skóry, na którego amerykański prezydent cierpiał przed objęciem urzędu.
Dr Kevin O'Connor wydał w 2021 roku raport na temat zdrowia amerykańskiego przywódcy. Nie wskazał w nim, aby cierpiał on na jakikolwiek nowotwór. Ponadto stwierdził, że zdiagnozowany rak skóry powstał w wyniku ekspozycji na słońce, a nie kontaktów z chemikaliami.
W opublikowanej przez rząd USA informacji można przeczytać, że polityk "usunął kilka zlokalizowanych, nieczerniakowych nowotworów skóry" i nie zagraża mu niebezpieczeństwo.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.