USA. Zakaz aborcji uderza w... reumatyków. Lekarze nie przepisują, farmaceuci nie wydają leku

Wiktoria Beczek
Republikańskie władze wielu stanów rozszerzają zakaz aborcji o karanie za pomoc przy aborcji farmakologicznej i sprzedaż leku mogącego wywołać poronienie. Wśród takich leków znajduje się metotreksat, stosowany powszechnie w leczeniu schorzeń reumatycznych. Część pacjentów zaledwie kilka dni po orzeczeniu Sądu Najwyższego, który unieważnił wyrok Roe vs. Wade, otrzymała informację, że leczenie metotreksatem nie będzie kontynuowane. Dla wielu osób oznacza to tragiczny w skutkach nawrót choroby.

Po tym, jak Sąd Najwyższy USA unieważnił wyrok Roe vs. Wade ws. dostępu do aborcji - orzeczenie sprzed niemal 50 lat zakładało, że do pewnego etapu ciąży jej przerwanie jest legalne - poszczególne stany wprowadzały swoje regulacje dotyczące aborcji w późniejszym etapie ciąży. Początkowy był to podział na trymestry, a w 1992 roku ustalono granicę przeżycia płodu poza organizmem kobiety. Stany mogły się więc "wtrącać" dopiero po 23-24 tygodniu ciąży.

Wypełniony nominatami Donalda Trumpa SN orzekł, że w kwestii aborcji każdy stan ma uchwalać swoje prawo. W efekcie republikańskie, konserwatywne stany wprowadziły lub przygotowują bardzo restrykcyjne przepisy - całkowite lub niemal całkowite zakazy aborcji. Co więcej, stany prześcigają się w kolejnych zamordystycznych pomysłach, jak karanie aktywistek i wszystkich innych osób pomagających w aborcjach nawet 20 latami więzienia (projekt z Michigan).

Dziś podstawową metodą, rekomendowaną zresztą w najnowszych wytycznych WHO, jest aborcja farmakologiczna. WHO stwierdza również, że interwencja lekarza czy obecność w placówce nie jest konieczna - jedynie pomoc douli aborcyjnej. Samodzielne przerwanie ciąży staje się dla Amerykanek "the new normal" - nową rzeczywistością. To też rzeczywistość Polek - przez rok od orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego grupy działające w ramach Aborcji Bez Granic pomogły 34 tys. kobiet (i innych osób potrzebujących aborcji) z Polski w dostępie do aborcji. 

Więcej informacji ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Gdy w Sejmie przedstawiano projekt ustawy Legalna Aborcja Bez Kompromisów wiele osób, nawet potencjalnie niezainteresowanych, poznało "przepis" na aborcję farmakologiczną.

- Mifepriston i misoprostol - niech każda osoba zna ich nazwę. Mifepriston połykasz, po 24 godzinach bierzesz misoprostol. Wkładasz do jamy policzkowej, trzymasz 30 minut. Bezpieczny zestaw do aborcji możesz zamówić z womenhelp.org. Będziemy przy tobie, jeśli tego potrzebujesz. Aborcja tabletkami jest bezpieczna i nie jest przestępstwem. Możesz przerwać swoją własną ciążę, nic ci nie grozi - mówiła Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Teamu. 

 

Oprócz tych dwóch substancji jest jeszcze metotreksat, który bywa stosowany do aborcji farmakologicznej, zwykle w przypadku ciąży pozamacicznej, kiedy zapłodniona komórka jajowa nie dociera do macicy i zagnieżdża się np. w jajowodzie. Ciąża tego typu zawsze obumiera i może doprowadzić do śmierci kobiety w wyniku krwotoku wewnętrznego. Metotreksat jest stosowany m.in. w leczeniu nieswoistych zapaleń jelit, nowotworów, łuszczycy, tocznia rumieniowatego i wszelkiego rodzaju chorobach reumatycznych. To fundament leczenia schorzeń reumatycznych i przyjmuje go lub przyjmowało na pewnym etapie leczenia około 90 proc. chorych. 

8-latka "potencjalnie zdolna do posiadania potomstwa"

Dawka w przypadku tych chorób jest znacznie mniejsza, niż potrzebna do przerwania ciąży. Co więcej, jak podaje "Los Angeles Times", na około pięć milionów amerykańskich pacjentów, którzy przyjmują metotreksat, tylko 2 proc. stosuje lek w celu przerwania ciąży. Mimo to utrudnia się chorym dostęp do leku - robią to lokalne władze swoimi przepisami, lekarze i farmaceuci, którzy obawiają się konsekwencji oraz ci, którzy uważają takie postępowanie za słuszne.

Portal opisuje przypadki osób, którym odmówiono wypisania recepty na substancję. Wśród nich pacjentka z toczniem rumieniowatym, która kilka dni po orzeczeniu SN otrzymała wiadomość od swojego lekarza. "Informujemy, że wstrzymujemy wystawianie recept na metotreksat. Decyzja została podjęta w związku z unieważnieniem wyroku Roe vs. Wade" - dowiedziała się. 

Niektóre przypadki zakrawają na absurd. Dr. Cuoghi Edens, specjalistka reumatologii z Uniwersytetu w Chicago przywołuje w rozmowie 8-latkę z Teksasu, która nie otrzymała leku - farmaceuta stwierdził, że pacjentka jest "potencjalnie zdolna do posiadania potomstwa".

"Wolą, żebyśmy zmarły, niż żebyśmy się nie rozmnażały"

Relacje pacjentek - a choroby reumatyczne znacznie częściej dotykają kobiety - mnożą się w mediach społecznościowych. 

"Biorę metotreksat od ponad 15 lat. Bez niego prawdopodobnie zrosłyby mi się kręgi z powodu zesztywniającego zapalenia stawów kręgosłupa (jak w kilku pokoleniach mojej rodziny). Opłakuję wszystkie kobiety, które stracą dostęp do leku, bo ich lekarze boją się wypisać receptę".

"Dołączam do kobiet, którym odmówiono odnowienia recepty na metotreksat (który biorę, żeby - wiecie - nie umrzeć), bo może wywoływać poronienie. Błagam, niech ktoś mi to wytłumaczy, jakbym była maleńkim płodem - jak to jest niby pro-life?"

Użytkowniczka w kolejnych wpisach wyjaśniła, że choruje na nefropatię toczniową i GVHD - chorobę przeszczep przeciw gospodarzowi. Dodała, że z powodu swoich dolegliwości jest niepłodna. Od lekarzy prowadzących miała usłyszeć, że administracja szpitala zabroniła dalszego wystawiania recept na metotreksat w związku z prawem stanowym w Tennessee.

"Nie miałam aborcji, ale dostęp do usług medycznych zmienił się po obaleniu Roe vs. Wade. Mam toczeń, chorobę autoimmunologiczną, która atakuje moje organy, stawy, skórę i mięśnie. Metotreksat jest jednym z moich leków. (...) Roe unieważniono sześć dni temu. W niecały tydzień straciłam dostęp do leczenia, bo mój lek może być użyty do terminacji ciąży. Wystarczyły 144 godziny, żebym straciła dostęp do bezpiecznej opieki medycznej, bo unieważniono Roe. Nie mówcie mi, że jesteście 'za życiem'" - napisała inna kobieta. Podkreśliła przy tym, że mieszka w Wirginii, gdzie aborcja jest legalna, ale lekarze i farmaceuci mogą zdecydować, co zrobią w kwestii leku, mogącego powodować poronienie.

Dla pacjentów reumatycznych kilka miesięcy bez leku oznacza pogorszenie ich stanu, to może oznaczać np. że nie będą w stanie korzystać z komputera, utrzymać w dłoniach sztućców czy długopisu, chodzić czy ustać pod prysznicem, a u innych dojdzie do nieodwracalnych zmian organów wewnętrznych i stawów. U wszystkich spowoduje to ogromny ból. 

Zobacz wideo Gawkowski: Jestem katolikiem i uważam, że legalna aborcja wpisuje się w nurt myślenia prawno-człowieczego

Wiele osób będzie musiało wdrożyć nowe leki, niekoniecznie równie skuteczne i równie tanie - metotreksat kosztuje około 10 dolarów za opakowanie starczające zwykle na miesiąc. Stosowana u niektórych pacjentów terapia lekami biologicznymi może być - jak tłumaczą lekarze - równie skuteczna lub nawet lepsza, ale jest podawana w kroplówce, w placówce ochrony zdrowia i kosztuje kilka tysięcy razy więcej. A do tego niesie za sobą ryzyko efektów ubocznych w postaci zakażeń oportunistycznych. Dla pacjentki z chorobą Leśniowskiego-Crohna z Vermont słabsze leki oznaczają nawrót choroby, silniejsze - zakażenie.

- Składałam przysięgę "nie szkodzić", a to jest szkodzenie - ocenia dr Edens.

Więcej o: