18+
Uwaga!

Ta strona zawiera treści przeznaczone wyłącznie dla osób dorosłych

Mam co najmniej 18 lat. Chcę wejść
Nie mam jeszcze 18 lat. Wychodzę

Syria: Ludzie po prostu znikali. Stosowano "20 przerażających metod tortur". Elektrowstrząsy, wyrywanie paznokci

"Torturowali mnie (...), potem śledczy powiedział mi: 'Możemy cię zabić tu i teraz, nikt nigdy się nie dowie'" - mówił były więzień rządowych sił bezpieczeństwa w Syrii. Od 11 lat kraj ten ogarnięty jest wojną. Niektóre dzieci nie znają innego świata niż tego wojennego - tego, w którym bomby spadają na szpitale, panuje wszechobecna przemoc, a ludzie "znikają". Wojna toczy się również w Ukrainie, już 139. dzień. - Rosyjskie siły w Syrii użyły bomb na gęsto zaludnionych obszarach. (...) Ta sama taktyka została zastosowana w Ukrainie - podkreśliła Diana Semaan, badaczka ds. Syrii w Amnesty International.

- Ludzie w Europie już zapomnieli, czym jest wojna. To ogromne zagrożenie, bo możemy docenić pokój tylko wtedy, kiedy pamiętamy wojnę - powiedział kilka lat temu Paolo Rumiz, włoski reporter i były korespondent wojenny. Słowa te okazały się trafną diagnozą - dlatego na Gazeta.pl przypominamy o wojnach i ludobójstwach, które miały się nigdy nie zdarzyć - o Rwandzie, Bośni, Czeczenii... - w myśl słów: "trzeba pamiętać, żeby się nie powtórzyło".

***

Przed rokiem 2011 Syria nie była rajem - panowała w niej dyktatura - jednak kraj ten żył. Pisze o tym twórca strony Syria Before 2011, który na Instagramie pokazuje, jak wyglądało to państwo przed wybuchem wojny domowej:

 
 
 

"Lud chce upadku reżimu"

W 2000 roku Baszar-al-Asad przejął władzę w Syrii po swoim ojcu Hafezie al-Asadzie, który krajem rządził przez 30 lat. Jedenaście lat później, na fali Arabskiej Wiosny, w Syrii rozpoczęły się protesty przeciwko reżimowi dyktatora. 6 marca grupa 15 nastolatków napisała na murze w mieście Daraa hasło: "Lud chce upadku reżimu". Młodzież została aresztowana i torturowana przez tajną policję. Wówczas Syryjczycy wyszli na ulice i żądała ich uwolnienia. 15 marca protesty ogarnęły największe miasta: Aleppo i Damaszek. Do manifestujących zaczęto strzelać - pokojowe demonstracje antyrządowe przekształciły się w krwawe starcia z wojskiem i policją.

Reżimowi Baszara al-Asada pomocy finansowej udzieliły Rosja i Iran.

We wrześniu ubiegłego roku Wysoka Komisarz Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka Michelle Bachelet przedstawiła pierwszy od 2014 roku oficjalny bilans ofiar syryjskiego konfliktu. Jak podkreśliła wówczas, zginęło co najmniej 350 209 osób. Jednak jest to liczba dotycząca przypadków śmierci, które można potwierdzić - w rzeczywistości może być ona o wiele wyższa. Tym bardziej, że od czasu publikacji raportu minęło wiele miesięcy. Pozarządowa organizacja Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, która swoją siedzibę ma w Londynie, oszacowała z kolei, że w czasie trwania wojny domowej zginęło ponad 606 tys. osób.

13 wrześnie zeszłego roku Moskwę odwiedził Baszar al-Asad. Tam spotkał się z Władimirem Putinem, któremu podziękował za "pomoc humanitarną" dla Syrii, a także za "wysiłki na rzecz powstrzymania rozprzestrzeniania się terroryzmu". "Terroryści" w słowniku syryjskiego dyktatora to wszyscy jego oponenci.

Niektórzy ludzie po prostu znikali

W marcu 2021 roku Organizacja Narodów Zjednoczonych opublikowała raport Niezależnej Międzynarodowej Komisji Śledczej ds. Syrii przy Radzie Praw Człowieka dotyczący wojny. Podkreślono w nim, że odnotowuje się coraz więcej naruszeń praw człowieka. "Syryjskie kobiety, dzieci i mężczyźni nadal mierzą się z bezprecedensową skalą bólu i cierpienia" - czytamy.

W raporcie wykazano, że w trakcie wojny w Syrii upowszechniły się aresztowania bez podawania powodów czy informowania o postawionych zarzutach. Więźniowie byli torturowani - w ten sposób próbowano wydobyć od nich informacje. Zmuszano ich do podpisywania lub pozostawiania odcisków palców na zeznaniach, jednak nie pozwalano im ich przeczytać. Niektórzy ze skazanych o wyroku dowiadywali się po kilku miesiącach, a nawet latach pobytu w więzieniu. Niektórzy ludzie po prostu znikali. "Miejsca pobytu dziesiątek tysięcy aresztowanych w trakcie konfliktu są nadal nieznane. (…) Rząd i inne strony celowo przedłużają cierpienie setek tysięcy rodzin tych, którzy przymusowo zniknęli [zostali zmuszeni do tego, aby zniknąć - red.], przez utajnienie informacje o ich losie. Dowody wskazują, że rząd jest świadomy losu większości zatrzymanych. Zamiast badać zbrodnie popełnione w jego w ośrodkach detencyjnych, rząd nadal nie ujawnia tych informacji. To miało i nadal ma niszczący wpływ na rodziny" - podkreśla w swoim raporcie komisja.

Elektrowstrząsy, wyrywanie paznokci, udawane egzekucje

"Przetrzymywani mężczyźni, kobiety, chłopcy i dziewczęta byli poddawani nieludzkiemu traktowaniu i torturom, chodzi m.in. o gwałty i inne formy przemocy seksualnej. W sumie 474 badanych było bezpośrednimi ofiarami tortur, 463 - nieludzkiego traktowania, a 1170 osób było świadkami lub otrzymało wiarygodne informacje o takich naruszeniach" - podaje dalej komisja. Jak dodaje, rząd syryjski zastosował co najmniej "20 różnych i przerażających metod tortur", co zostało obszernie udokumentowane. Wśród nich były: elektrowstrząsy, przypalanie części ciała, wyrywanie paznokci i zębów, udawane egzekucje oraz wieszanie ludzi przez dłuższy czas na jednej lub dwóch kończynach, co często było połączone z biciem np. kablem. Nieludzkie warunki w więzieniach - w tym przeludnienie, głód, brudna woda do picia i brak opieki medycznej - same w sobie również należały do repertuaru tortur.

"Chłopiec leżał na podłodze, całkowicie siny. Obficie krwawił z ucha, oczu i nosa. Krzyczał i wołał rodziców o pomoc. Zemdlał po uderzenie kolbą karabinu w głowę" - to relacja świadka dotycząca torturowanego w maju 2011 roku 14-letniego Thamira al-Sharee.

"Torturowali mnie (…), potem śledczy powiedział mi: 'Możemy cię zabić tu i teraz, nikt nigdy się nie dowie'" - mówił były więzień rządowych sił bezpieczeństwa w Homs.

Nad zatrzymanymi znęcano się również psychicznie. Wszystkie te działania miały poważne i długotrwałe konsekwencje dla ludzi. Często prowadziły do ich śmierci.

Gwałcono 11-letnie dzieci

Komisja śledcza przesłuchała 91 osób, które doświadczyły przemocy seksualnej, a także 211 osób, które były świadkami lub posiadały wiarygodne informacje na ten temat. Uznaje się jednak, że jedynie część ofiar tego typu przemocy zgłasza, że do niej doszło. "Gwałt i inne formy przemocy seksualnej, w tym seksualne napaści i poniżanie, były stosowane wobec kobiet, dziewcząt, mężczyzn i chłopców, w tym 11-letnich, aby wydobyć informacje lub upokorzyć ich i ich rodziny" - zaznaczono w raporcie.

Nie wiadomo, ile dokładnie osób zmarło w aresztach od 2011 roku. Według szacunków mogą to być nawet dziesiątki tysięcy zatrzymanych. Wiele źródeł wskazuje na to, że ich ciała chowano w masowych grobach. Dwa z nich, na obrzeżach Damaszku, zostały zidentyfikowane na podstawie m.in. informacji uzyskanych od osób, które uciekły z Syrii oraz zdjęć satelitarnych.

Niezależna Międzynarodowa Komisja Śledcza ds. Syrii przy Radzie Praw Człowieka ONZ w swoim raporcie jednoznacznie oceniła, że w Syrii dochodzi do zbrodni przeciwko ludzkości i "nie ma żadnych oznak, że rząd zamierza je zatrzymać".

"Mówił, że ma zawroty głowy i traci przytomność"

Na początku kwietnia 2017 roku syryjska armia zaatakowała miasto Chan Szajchun w prowincji Idlib. Husam Salum, ochotnik w służbie ostrzegania przed nalotami, w rozmowie z Reutersem powiedział wówczas, że samolot zrzucił trzy zwykłe bomby i jedną, po której nastąpił niezbyt głośny wybuch, a następnie pojawiła się chmura białego i gęstego dymu. Jak podkreślił, jego warstwa pokryła miasto.

Informację o tym, że użyto broni chemicznej Husam Salum otrzymał za pomocą radia od funkcjonariusza obrony cywilnej, który był na miejscu. - Powiedział, że czuje dziwny zapach. Niespełna minutę później mówił, że ma zawroty głowy i traci przytomność. Straciliśmy z nim kontakt - zaznaczył, jak cytuje Reuters, mężczyzna.

Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka w ataku tym zginęły 72 osoby, w tym 20 dzieci, a 160 osób zostało rannych.

Pokolenie, które nie zna innego świata niż tego ogarniętego wojną

Działania wojenne w Syrii zniszczyły nie tylko miasta, takie jak Aleppo, infrastrukturę, ale również społeczeństwo. Ludzie borykają się ze skutkami fizycznymi i psychicznymi spowodowanymi przez konflikt. UNICEF szacuje, że prawie 80 proc. mieszkańców kraju żyje w ubóstwie, 65 proc. rodzin nie jest w stanie zaspokoić swoich podstawowych potrzeb, a niemal 11 mln ludzi potrzebuje dostępu do pomocy wodno-sanitarnej. Ponad 9 mln osób z kolei nie wie, kiedy i czy w ogóle zje jakiś posiłek.

W kraju dorasta pokolenie, które nie zna innego świata niż tego ogarniętego wojną. - Dzieci nie znają innej rzeczywistości niż wojna i konflikt. W wielu regionach kraju nadal żyją w obawie przed przemocą, minami i niewybuchami - powiedział w marcu tego roku Bo Viktor Nylund, przedstawiciel UNICEF w Syrii. 

W 2021 roku niemal 900 syryjskich dzieci straciło życie lub doznało obrażeń. Jak podaje UNICEF, od początku wojny łącznie zginęło lub zostało rannych około 13 tys. dzieci (ta liczba w rzeczywistości może być znacznie wyższa). W zeszłym roku głównymi przyczynami śmierci najmłodszych Syryjczyków były m.in. miny i niewybuchy. "Dzieci nie tylko giną przez wojnę, ale też biorą w niej przymusowy udział - od początku wojny w Syrii ponad 5700 dzieci zostało zmuszonych do udziału w walkach" - podkreśla UNICEF.

Dzieci mają również utrudniony dostęp do edukacji - według danych 3,2 mln syryjskich dzieci nie chodzi do szkoły, z czego 40 proc. to dziewczęta.

Bombardowanie celów cywilnych, używanie zakazanej broni - Ukraina jak Syria

- Rosyjskie siły w Syrii użyły bomb na gęsto zaludnionych obszarach i broni kasetowej. Ta sama taktyka została zastosowana w Ukrainie - podkreśliła Diana Semaan, badaczka ds. Syrii w Amnesty International, w rozmowie z Al Jazeera. Również dr hab. Patrycja Grzebyk z Uniwersytetu Warszawskiego w rozmowie z Gazeta.pl zwracała uwagę na to, że "jeśli sobie przypomnimy (...) zaangażowanie sił rosyjskich w Syrii na przykład jeśli chodzi o bombardowanie szpitali, to to samo obserwujemy w Ukrainie".

W marcu rosyjskie wojsko przeprowadziło atak na szpital położniczy w Mariupolu. Zginęły trzy osoby, w tym dziecko, a 17 zostało rannych. Kiedy dowiedział się o tym Syryjczyk Rami al-Fares, od razu wróciły wspomnienia z ataku na szpital chirurgiczny w Kafr Nubl. - Wszystko wyglądało dokładnie tak samo, przypominało dokładnie tę sytuację, którą przeżyliśmy. Ta sama taktyka i te same sceny - powiedział, jak cytuje Al Jazeera. Mężczyzna dodał, że liczba ataków na obiekty cywilne oraz szpitale wzrosła po tym, jak w 2015 roku Rosja zaczęła przeprowadzać naloty, które miały wesprzeć siły rządowe. - Żyliśmy wtedy w ciągłym strachu. Tego nie da się zapomnieć - dodał.

Zarówno wojskowe, jak i cywilne obiekty były bombardowane również na przedmieściach Damaszku. - Próbowałem uciec ze swoją rodziną. Byłem świadkiem tego, jak cała rodzina została wysadzona w powietrze. To stało się na moich oczach. Natychmiast zawróciłem i zabrałem dzieci z powrotem do piwnicy - relacjonował Ahmad Hamdan, Syryjczyk, którego słowa przytacza Salam Lab.

Human Rights Watch wielokrotnie zwracała uwagę na to, że w Syrii używana jest zakazana broń, w tym broń kasetowa. Organizacja podkreśla, że tego typu broni sojusz rosyjsko-syryjski użył m.in. w północno-zachodniej Syrii. Brzmi znajomo? Zabronionej broni kasetowej Rosjanie używają również w Ukrainie. ONZ i Amnesty International twierdzą, że zgromadziły wiarygodne dowody w tej sprawie. Według ukraińskiej armii tego typu broni użyto m.in. w okolicach Czernihowa, Kijowa i Charkowa.

"Kto dał Putinowi prawo do zabijania ludzi?"

W minioną niedzielę, 10 lipca, przestał funkcjonować korytarz humanitarny ONZ prowadzący z Turcji do Syrii. Dlaczego? Bo tak postanowiła Rosja, która zawetowała pozwolenie na kolejny rok działania tej formy pomocy. - Nasze stanowisko w tych kwestiach było jasne i wszyscy znali je od samego początku - stwierdził przedstawiciel Rosji przy ONZ Dmitrij Polanski. Korytarz działał od 2014 roku. Dyplomaci z innych państw twierdzą, że skazuje to cywilów pozostających w pogrążonej przez ponad dziesięć lat wojny w Syrii na odcięcie ich od żywności i lekarstw. Zresztą już wcześniej Rosja wykorzystała swoje weto, aby uniemożliwić Radzie Bezpieczeństwa ONZ podjęcie działań w celu ochrony ludności cywilnej przed bezprawnymi atakami w Syrii.

Tworzenie korytarzy humanitarnych strona rosyjska utrudniała również w Ukrainie. Doprowadziło to m.in. do katastrofy humanitarnej w Mariupolu. Wielokrotnie też dochodziło do sytuacji, w której Rosja zgadzała się na utworzenie korytarza, po czym rozpoczynała ostrzał próbujących wydostać się nim cywilów.

Al Jazeera przytacza wypowiedź jeszcze jednego Syryjczyka. Jest ona trafnym podsumowaniem tego, co dzieje się od 139 dni w Ukrainie i ponad 11 lat w Syrii. - Kto dał Putinowi prawo do zabijania ludzi i wypędzenia ich z własnej ziemi? Czy na tym świecie nie ma nikogo, kto powstrzyma zbrodnie Rosji i położy im kres? - zapytał Fiaz al-Daghim.

***

Raport Niezależnej Międzynarodowej Komisji Śledczej ds. Syrii przy Radzie Praw Człowieka ONZ dostępny TUTAJ

Dane UNICEF dot. Syrii dostępne TUTAJ

***

Pozostałe teksty z cyklu:

Więcej o: