Wołodymyr Zełenski podziękował brytyjskiemu premierowi za obronę interesów Ukrainy po rosyjskiej inwazji. Przekazał, że wiadomość o rezygnacji zasmuciła jego i całe ukraińskie społeczeństwo. - Nie mamy wątpliwości, że wsparcie ze strony Wielkiej Brytanii będzie zachowane, ale twoje osobiste przywództwo i charyzma sprawiły, że było to wyjątkowe - powiedział ukraiński prezydent Borisowi Johnsonowi.
Jak przekazał rzecznik Downing Street, premier Wielkiej Brytanii obiecał Wołodymyrowi Zełenskiemu, że będzie nadal pracować nad zakończeniem blokady eksportu ukraińskiego zboża. Miał także mu powiedzieć, że jest bohaterem i "wszyscy go kochają".
W ostatnich dniach z rządu Johnsona odeszło blisko 60 współpracowników premiera. Jako jeden z ostatnich do dymisji podał się m.in. brytyjski minister do spraw Irlandii Północnej Brandon Lewis.4
"Jasne jest, że nasza partia, koledzy w parlamencie, wolontariusze i cały kraj zasługują na więcej" - pisze polityk w liście rezygnacyjnym. Szczerość, etyka, wzajemny szacunek - zdaniem byłego już ministra administracja Borisa Johnsona nie reprezentuje tych wartości. "Broniłem tego rządu, zarówno prywatnie, jak i publicznie. Jesteśmy już jednak w punkcie, z którego nie ma odwrotu" - dodaje polityk.
W czwartek rano odeszli także dwaj sekretarze stanu: do spraw bezpieczeństwa oraz nauki. Radczyni prawna rządu Suella Braverman ogłosiła, że chce startować w wyścigu o przywództwo w Partii Konserwatywnej.
Punktem zapalnym do ogłaszanych we wtorek i środę dymisji była głośna sprawa nominacji posła Partii Konserwatywnej Chrisa Pinchera na funkcję parlamentarzysty odpowiedzialnego za kontrolę dyscypliny głosowań. W czerwcu zrezygnował z tego stanowiska, gdy wyszło na jaw, że były kierowane wobec niego wcześniej oskarżenia związane z molestowaniem.
Premier Boris Johnson początkowo utrzymywał, że wskazując Pinchera na partyjną funkcję nic o tym nie wiedział, a tę informację powielali jego ministrowie. Później jednak okazało się, że Johnson tę wiedzę miał, a mimo to Pincher uzyskał jego przychylność.
Na Downing Street przybyła w środę delegacja czołowych polityków prawicy, by przekazać premierowi prosty komunikat: gra skończona, czas na dymisję. Przeciwnicy mieli nadzieję, że w końcu Boris Johnson da się przekonać, że stracił zaufanie partii i nie jest już w stanie nią sterować.
Szef rządu do tej pory jednak wskazywał, że nie poda się do dymisji. Przypominał członkom swojego rządu, że trzy lata temu to on dał partii imponujące zwycięstwo wyborcze i to jest dla niego najważniejszy mandat, by rządzić dalej. Podkreślał, że zmiana premiera to zły pomysł w doby wojny na Ukrainie, inflacji i rosnących kosztów życia
Finalnie w czwartek poinformował, że odchodzi ze stanowiska.
Boris Johnson pełnił funkcję premiera i lidera Partii Konserwatywnej od lipca 2019 r. W latach 2016-2018 odpowiadał za brytyjską dyplomację w rządzie premier Theresy May. W latach 2008-2016 był natomiast burmistrzem Londynu. W trakcie kampanii referendalnej opowiadał się za opuszczeniem Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię.