Spotkania z Wołodymyrem Zełenskim, spacer ulicami Kijowa i spotkanie z obywatelem Ukrainy, który dziękuje Johnsonowi za wsparcie Wielkiej Brytanii w wojnie z Rosją, nie wystarczą już do ocieplenia wizerunku Borisa Johnsona - mówią o tym zarówno sondaże, jak i ostatnie doniesienia z Downing Street. Współpracownicy Johnsona masowo odchodzą (w ciągu dwóch dni odejść jest już blisko 60) - posłuszeństwo premierowi wypowiadają także ci, którzy wspierali go do ostatniej chwili. Od czego się zaczęło?
Więcej aktualnych informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Boris Johnson został przewodniczącym Partii Konserwatywnej 3 lipca 2019 r. W głosowaniu uzyskał poparcie ponad 92 tys. członków partii, czyli ok. 66 proc. Pokonał Jeremy’ego Hunta i trzy tygodnie później objął urząd premiera Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej.
Poparcie partii Johnsona zaczęło maleć wraz z kolejnymi oskarżeniami o nadużycia władzy i płatny lobbing. Parlamentarna komisja ds. standardów etyki poselskiej zajmowała się m.in. oskarżeniami polityka Partii Konserwatywnej z North Stropshere, któremu zarzucono złamanie zasad płatnego lobbingu, pracę w czasie, kiedy powinien reprezentować mieszkańców. Odebranie mandatu poskutkowało uzupełniającymi wyborami w regionie, które Partia Konserwatywna przegrała. Głosowanie odbyło się w grudniu 2021 r. i było jednym z dwóch w tym miesiącu przegranych przez partię premiera.
Premier Boris Johnson podczas obowiązywania najsurowszych obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa miał wydawać okolicznościowe przyjęcia w swojej siedzibie w Londynie. Cykl zakrapianych imprez doczekał się nazwy Partygate i przyczynił się do spadku popularności premiera wśród wyborców.
W połowie 2021 roku brytyjskie media poinformowały, że pracownicy Downing Street na czele z Borisem Johnsonem urządzali w siedzibie premiera przyjęcia, które miały naruszyć zasady lockdownu w szczytowym okresie pandemii. Dochodzenie w tej sprawie dotyczyło 12 zgromadzeń, które odbyły się w 2020 i 2021 roku na Downing Street 10 oraz w centrum administracyjnym rządu (Whitehall). Według BBC Boris Johnson uczestniczył w co najmniej trzech imprezach, które miały miejsce 20 maja 2020 roku, 19 czerwca 2020 roku oraz 13 listopada 2020 roku.
Według informacji "Daily Mirror" premier Wielkiej Brytanii nie tylko wiedział o przyjęciach, lecz także zachęcał pracowników do uczestnictwa w nich. Politycy opozycji widząc niejasne tłumaczenia szefa rządu w Izbie Gmin nazwali je "kłamstwami" a premiera "kłamcą". Takie słowa pod adresem urzędującego szefa rządu nie mają precedensu w historii Wielkiej Brytanii.
Brytyjska policja pod koniec marca zaczęła wydawać mandaty za nielegalne lockdownowe przyjęcia na Downing Street. 29 marca wydano 20 mandatów - wtedy policja podkreślała, że to dopiero początek. Łącznie do tego momentu nałożono 50 mandatów. Dochodzenie w sprawie złamania zasad covidowych nadal trwa.
Partygate wróciło na okładki brytyjskich dzienników pod koniec czerwca. Największe tytuły opublikowały zdjęcia szefa rządu bawiącego się na jednej z imprez na Downing Street, której miało nie być. To dowód na to, że okłamał parlamentarzystów. Jak donosi "The Times", polityk próbował tuszować swoje występki, zniechęcając autorkę raportu na temat imprez do jego publikacji.
Boris Johnson zaprosił autorkę raportu na temat nielegalnych przyjęć na Downing Street i naciskał na nią, by zrezygnowała z publikacji niewygodnego dla siebie dokumentu. Według rządowych informatorów dziennika premier miał przekonywać, że nie ma sensu publikować raportu, skoro "wszystko i tak już wyszło na jaw". Boris Johnson miał użyć takiego argumentu podczas spotkania z Sue Gray, autorką raportu i drugą stałą sekretarz gabinetu ministrów Zjednoczonego Królestwa. Gabinet premiera zaprzecza oskarżeniom. Z nacisków zaś - jeśli rzeczywiście do nich doszło - nic nie wyszło.
Brexit, doprowadzony do finału, po wielu miesiącach zwłoki i negocjacji, przyczynił się do zmian społecznych w Wielkiej Brytanii. Czasowo zerwane były łańcuchy dostaw, w wielu branżach, gdzie większość pracowników stanowili imigranci, zmagano się z wakatami.
Wojna i pandemia przyczyniły się z kolei do rosnącej inflacji, która przekroczyła 9 proc. Opublikowany w zeszłym tygodniu opublikowany raport potwierdza, że to, co Brytyjczycy nazywają "kryzysem kosztów życia", i co przypisują rządzącym, pogłębia się przez brexit. Gospodarka stała się bowiem mniej otwarta i mniej konkurencyjna.
Boris Johnson poniósł jeszcze jedną klęskę związaną z koronawirusem - 100 posłów jego partii nie zgodziło się na przedłużenie obostrzeń w 2021 r. Sam premier zachorował i trafił już w kwietniu 2020 r. do szpitala, na oddział intensywnej terapii. Jest pierwszym urzędującym premierem Jej Królewskiej Mości, który trafił do szpitala w czasie pełnienia funkcji.
Jako pierwsi we wtorek swoje rezygnacje złożyli minister finansów Rishi Sunak i minister zdrowia Sajid Javid. Fala dymisji rozpoczęła się po tym, jak Downing Street przyznało, że premier od 2019 roku wiedział o zarzutach wobec posła Chrisa Pinchera, dotyczących jego niewłaściwego zachowania seksualnego. Bez względu na to, w lutym tego roku mianował go na stanowisko zastępcy "whipa", czyli osoby pilnującej dyscypliny w klubie poselskim.
Po kolejnych oskarżeniach współpracowników o korupcję i molestowanie seksualne w środę o godzinie 11 czasu brytyjskiego 59 ministrów i wysokich rangę współpracowników i członków gabinetu zrezygnowało ze stanowisk. Nieoficjalnie do rezygnacji premiera dojdzie jeszcze w czwartek - w rozmowie ze Sky News potwierdziło to kilka niezależnych źródeł z Downing Street.
W gronie Partii Konserwatywnej pojawiają się już głosy zainteresowanych przejęciem stanowiska premiera. Radczyni prawna rządu Suella Braverman ogłosiła, że chce startować w wyścigu o przywództwo w Partii Konserwatywnej. Oceniła, że premier zachowywał się "okropnie" i powinien odejść. Do niedawna Braverman była jedną z najzagorzalszych zwolenniczek szefa rządu.
Boris Johnson do ostatnich chwil był zdeterminowany, by pozostać na stanowisku. W środowym wystąpieniu podkreślał, że to on dał trzy lata temu torysom imponujące zwycięstwo wyborcze i to jest dla niego najważniejszy mandat, by rządzić dalej. Podkreślał też, że zmiana premiera to zły pomysł w dobie wojny na Ukrainie, inflacji i rosnących kosztów życia.