Donbas. Nie żyje dowódca białoruskich ochotników. Od lat walczył dla Ukrainy. "Wielka strata"

Niezależni dziennikarze podają, że w Donbasie zginął Iwan Marczuk, ps. "Brześć" - Białorusin dowodzący batalionem Wolat, pułku im. Konstantego Kalinowskiego. Wraz z czterema innymi walczącymi po stronie Ukrainy ochotnikami nie powrócił z niedawnego starcia z Rosjanami.

Podczas odpierania ataku rosyjskich czołgów w okolicy Lisiczańska (miasto graniczące z zajętym przez Rosjan Siewierodonieckiem w obwodzie ługańskim) zginąć miał dowódca batalionu Wolat (przynależącego do białoruskiego pułku im. Konstantego Kalinowskiego), pseudonim "Brześć". Informację tę podał we wtorek wieczorem Tadeusz Giczan, białoruski dziennikarz związany z kanałem NEXTA. "To ogromna strata dla Białorusi i Ukrainy" - podkreślił i dodał, że kilku innych białoruskich kolegów "Brześcia" zaginęło lub trafiło do rosyjskiej niewoli.

Ostrzał Słowiańska (zdjęcie w tle ilustracyjne)Ostrzał Słowiańska. Zniszczone centrum miasta. "Czysty terroryzm"

Białorusin bronił Ukrainy już w 2014 r.

W środę portal Ukrainska Prawda podał, iż zmarły dowódca to Iwan Marczuk, który Ukrainy bronił już od 2014 r. "Gdy [24 lutego br. - red.] Rosja rozpoczęła wojnę na pełną skalę, Marczuk stał się 'twarzą' białoruskiej jednostki im. Kalinowskiego" - czytamy. W międzyczasie walczył również w szeregach francuskiej Legii Cudzoziemskiej.

"Znaliśmy go jako odważnego, zdeterminowanego i ofiarnego człowieka, który dla każdego ze swoich żołnierzy był gotów zrobić wszystko. 'Brześć' miał wyjątkowy autorytet wśród żołnierzy pułku. Ponadto był oddanym synem ziemi białoruskiej i wierzył w przyszłość wolnej Białorusi. To bardzo wielka i bolesna strata dla nas wszystkich" - przekazał pułk w oświadczeniu, które zacytował Biełsat.

Rosjanie zaminowali rannego psa. Dzięki saperom udało się pomóc LisowiRosjanie zaminowali rannego psa. Dzięki saperom udało się pomóc Lisowi

Serwis dodał, że do starcia między ludźmi Marczuka a rosyjskimi żołnierzami doszło 26 czerwca. Dowódca z Białorusi został poważnie ranny w głowę i nogę. Ochotnicy mieli zniszczyć co najmniej jeden rosyjski czołg. Oprócz Marczuka z misji nie powróciło jeszcze czterech innych Białorusinów.

"Niestety, w pewnym momencie łączność z naszymi żołnierzami została przerwana. Z całą pewnością możemy powiedzieć, że dzięki osobistemu bohaterstwu i poświęceniu nasi białoruscy chłopcy zdołali zatrzymać kolumnę czołgów, umożliwiając w ten sposób głównym siłom ukraińskiej armii bezpieczny odwrót" - oświadczył pułk.

"Pułk zapewnia, że robi wszystko, co możliwe, aby odzyskać swoich ludzi. Żołnierze otrzymali rozkaz, aby w przypadku schwytania ratowali swoje życie i zdrowie, 'mówiąc to, co wróg chce od nich usłyszeć'" - przekazała z kolei Ukraińska Prawda.

Zobacz wideo Czy istnieje ryzyko użycia broni atomowej przez Rosjan? Siemoniak: Ryzyko jest bardzo małe

Informację o śmierci "Brześcia" potwierdził pułk im. Kalinowskiego. Rozpoznali go na zdjęciu, które 30 czerwca udostępnili rosyjscy żołnierze.

Kolegę pożegnał Siergiej Bespalow, dziennikarz i twórca telegramowego kanału "Mój kraj Białoruś". Przed wojną mieszkał w Kijowie, a teraz walczy po stronie Ukrainy. Na Instagramie zamieścił filmik upamiętniający Marczuka.

 

***
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>>

Więcej o: