Afera partygate i kłamstwa związane z organizowaniem imprez na Downing Street w czasie lockdownu, narkotyki i alkohol, oskarżenia o molestowanie, którego miał dopuścić się współpracownik premiera - powodów do utraty poparcia Borisowi Johnsonowi nie brakuje.
Więcej aktualnych informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Ośrodek YouGov przeprowadził sondaż wśród brytyjskich wyborców, z którego jasno wynika, że chcą zmiany na stanowisku premiera. 69 proc. badanych uważa, że Boris Johnson powinien ustąpić, jedynie 18 proc. jest zdania, że dalej może sprawować funkcję szefa rządu. Eksperci ośrodka podkreślają, że po raz pierwszy za odejściem premiera opowiedziała się ponad połowa wyborców rządzącej Partii Konserwatywnej. 54 proc. z nich uważa, że Johnson powinien zrezygnować, a 33 proc. - że może rządzić nadal.
Brytyjczycy nie mają złudzeń co do swoich ocen - co piąty badany wierzy w to, że Boris Johnson rzeczywiście zrezygnuje ze stanowiska. 68 proc. ankietowanych sądzi, że tego nie zrobi.
Rezygnują za to ministrowie w rządzie Borisa Johnsona. We wtorek wieczorem informowaliśmy o dymisji ministra zdrowia Sajida Javida oraz ministra finansów Rishiego Sunaka. Z oświadczeń wynika, że ich odejście to protest przeciwko stylowi, w jakim premier Boris Johnson przewodzi Partii Konserwatywnej i rządowi. We wtorek ze stanowiska zrezygnowali także niżsi rangą członkowie rządu oraz wiceprzewodniczący Partii Konserwatywnej.
Politycy uważają, że premier i jego otoczenie nie zareagowało na informacje o molestowaniu, którego miał dopuścić się jeden ze współpracowników Borisa Johnsona - Chris Pincher. Co więcej - kłamano w tej sprawie - oceniają byli członkowie gabinetu. Downing Street przyznało, że mianując swego posła na wysokie stanowisko, premier wiedział, że są wobec niego wysuwane oskarżenia o molestowanie. Wcześniej kancelaria przekonywała, że nie miał o niczym pojęcia. Śledztwo BBC dowiodło, że było inaczej. We wtorek potwierdził to jeden z konserwatywnych lordów. Członkowie partii są wyraźnie zaniepokojeni problemami wizerunkowymi swojego lidera.
Pod koniec maja Boris Johnson wrócił na okładki brytyjskich gazet, które opublikowały zdjęcia premiera wznoszącego toast podczas jednej z cyklu imprez partygate. Chodzi o mało formalne spotkania, które w czasie lockdownu i obowiązywania najsurowszych obostrzeń organizowano w siedzibie szefa rządu na Downing Street 10 w Londynie. Johnson chciał uniknąć publikacji raportu ws. partygate i naciskał na dziennikarkę, by zrezygnowała z publikacji niewygodnego dla siebie dokumentu.
Brytyjska policja pod koniec marca zaczęła wydawać mandaty za nielegalne lockdownowe przyjęcia na Downing Street. 29 marca wydano 20 mandatów - wtedy policja podkreślała, że to dopiero początek. Łącznie do tego momentu nałożono 50 mandatów. Dochodzenie w sprawie złamania zasad covidowych nadal trwa.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>>