Lekceważąca reakcja kanclerza Niemiec Olafa Scholza na pytanie zadane po zakończeniu niedawnego szczytu G7 przez jedną z dziennikarek, nie pozostała bez echa. Wróciła do niej niemiecka stacja ARD.
Podczas szczytu G7 (26-28 czerwca) dziennikarka zwróciła się do kanclerza Olafa Scholza: "Czy może nam pan podać jakieś konkretne informacje o gwarancjach bezpieczeństwa, jakie mają być wydane po wojnie dla Ukrainy? - zapytała. Kanclerz Niemiec odparł: "Tak, mogę". I na tym zakończył swoją odpowiedź.
W wywiadzie udzielonym na początku lipca niemieckiej stacji ARD, Scholz został zapytany, co sądzi o zarzutach dotyczących jego aroganckiego zachowania oraz lekceważących wypowiedzi. - Nie sądzę, aby tak było i dlatego nie podzielam tej oceny - wyjaśnił.
Podczas szczytu G7 Olaf Scholz, mówiąc o stosunkach Niemiec z Rosją, powiedział, że nie ma powrotu do takich relacji z Rosją, jakie były przed inwazją na Ukrainę. Podczas swojego wystąpienia kanclerz Niemiec podkreślił, że działania Rosji spowodowały długofalową zmianę w stosunkach międzynarodowych. - Kiedy zmienia się sytuacja, my też się zmieniamy - powiedział Scholz.
Przeczytaj więcej informacji ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Kilka dni później podczas szczytu NATO w Madrycie kanclerz Niemiec zapowiedział: - Będziemy dozbrajać Ukrainę tak długo, jak będzie trzeba.
Olaf Scholz mówił w Madrycie, że Rosja prowadzi w Ukrainie brutalną wojnę, dlatego Zachód ma obowiązek wspierać Ukraińców i dostarczać im broń. - Przesłanie jest jasne: będziemy nadal to robić, tak długo, jak będzie to konieczne, by Ukraina mogła się bronić - dodał.
Niemcy są jednym z krajów, który jest krytykowany za zbyt opieszałą pomoc dla ukraińskiej armii. Dyplomaci NATO przyznają w kuluarowych rozmowach, że Berlin miałby możliwość dostarczyć na wschód znacznie więcej broni i sprzętu.
*********
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.