Do tragedii doszło około 14:30 w najwyższym masywie Dolomitów - Marmoladzie, położonej na wschód od Trydentu. Załamał się tam lodowiec, co spowodowało zejście lawiny. Lawina zeszła z wysokości trzech tysięcy metrów. Świadkowie mówią, że najpierw rozległ się potężny huk, przypominający eksplozję ładunków wybuchowych.
Włoska agencja Ansa podaje, że najnowszy bilans katastrofy to 6 osób zabitych, 9 rannych i 20 zaginionych. Z ustaleń służb wynika, że na parkingu nadal stoi 16 samochodów, których właściciele nie wrócili ze wspinaczki. Rejestracje tych aut pomogą policji w ustaleniu pochodzenia ofiar i zaginionych. Już wiadomo, że są wśród nich Włosi, Niemcy, Czesi i Rumuni.
Więcej najnowszych informacji przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Agencja cytuje śledczych, którzy mówią, że w górach rozegrała się "niewyobrażalnie krwawa masakra". We włoskich mediach są też relacje ratowników, którzy tłumaczą, że identyfikacja ofiar będzie bardzo trudna. Ciała wspinaczy zostały przygniecione przez kawałki bloku lodu, który runął wraz z fragmentami skał i sunął w dół z prędkością około 300 kilometrów na godzinę.
"Pięć helikopterów i kilka ekip ratowników alpejskich z psami zostało zaangażowanych w akcję poszukiwania ciał ofiar zakopanych pod masami lodu, śniegu i skał" - pisze Areanews.com.
Ratownicy dodają, że serak, czyli teren, gdzie runął fragment lodowca, jest ogromny. Nadal występuje ryzyko jego dalszego rozpadu z powodu wysokich temperatur.
Biorący udział w akcji szef lokalnej ochrony cywilnej powiedział, że ofiar może być więcej, a akcja ratunkowa będzie prowadzona wiele godzin. Poinformował również, że w sobotę na Marmoladzie panowała rekordowo wysoka temperatura - 10 stopni Celsjusza - co mogło być jedną z przyczyn tragedii.
W mediach społecznościowych pojawiły się nagrania, pokazujące lawinę, która przeszła w masywie Marmolada: