"Stałem 200 metrów stąd, jedną kobietę przysypała ziemia". Mateusz Lachowski o zrzuceniu bomb na Bachmut

Cztery bomby spadły na centrum miasta Bachmut. - Wiem o jednej osobie poszkodowanej, ciężko rannej kobiecie, która w tym miejscu, w którym stoję, po prostu szła, przysypała ją ziemia. Ja miałem trochę więcej szczęścia, stałem 200 metrów stąd - relacjonował dziennikarz Mateusz Lachowski, który jest na miejscu. - Naprawdę idąc ulicą w Donbasie, można zginąć - dodał.
Zobacz wideo 19 czerwca to ukraiński Dzień Ojca. Tak wracający z frontu żołnierze są witani przez własne dzieci

W piątek Rosjanie zbombardowali Bachmut w obwodzie donieckim. W chwili ataku w mieście przebywał dokumentalista i dziennikarz Mateusz Lachowski. - W centrum miasta spadły cztery bomby. Wiem o jednej osobie poszkodowanej, ciężko rannej kobiecie, która w tym miejscu, w którym stoję, po prostu szła, przysypała ją ziemia. Ja miałem trochę więcej szczęścia, stałem 200 metrów stąd - powiedział w relacji dla TVN24.

Lachowski podkreślił, że wskutek bombardowania w Bachmucie nie ma teraz ani prądu, ani wody, a całe dzielnice są zniszczone. Jak dodał, ten atak był "stricte na cywilnych mieszkańców".

Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl

"Idąc ulicą w Donbasie, można zginąć"

Dziennikarz zaznaczył, że w ostatnich dniach w Donbasie widział wiele rosyjskich ataków. - Bombardowania, ostrzały, płonące domy, ludzi, którzy mieszkają w piwnicach - tak niestety wygląda teraz życie w Donbasie. Jeżeli ktoś zdecydował się tutaj zostać, a wiele osób się na to zdecydowało, to by czuć się jakkolwiek bezpiecznie, trzeba żyć w piwnicy - powiedział.

W TVN24 mówił, że wiele mieszkańców, w tym dzieci, zostało w swoich domach, bo, jak twierdzą, nie mają gdzie wyjechać. - Liczą, że to się może jakoś skończy, że może to minie, że może ta bomba nie spadnie na ich dom. Tylko że to jest naiwne myślenie. Ja tego dzisiaj doświadczyłem, że naprawdę idąc ulicą w Donbasie, można zginąć - podkreślił.

Ukraińska prokuratura bada rosyjskie zbrodnie

Tymczasem ukraińska prokuratura wszczęła postępowanie przygotowawcze w sprawie ataków w obwodzie kijowskim, w których zginęło łącznie pięćdziesiąt jeden dzieci. Chodzi między innymi o ostrzelanie przez rosyjskie czołgi grupy cywilów próbującej się wydostać z terenów objętych walkami. Zginęła wtedy 17-letnia dziewczyna, a dwoje dzieci zostało rannych. Z kolei we wsi Dytiatky Rosjanie ostrzelali samochód, którym jechał ojciec ze swoim 12-letnim synem. Badane będą także przypadki uprowadzeń przez rosyjskich żołnierzy dzieci poza granice Ukrainy.

W piątek polski minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau stwierdził, że Rosja powinna zostać całkowicie odizolowana od społeczności międzynarodowej i gospodarki. Według niego rosyjska inwazja na Ukrainę rozmontowała bezpieczeństwo w Europie, a obecne sankcje nałożone na ten kraj są niewystarczające. - Musimy kontynuować naszą pracę nad nowym pakietem środków ograniczających - dodał.

Więcej o: