Xi Jinping przekonywał, że Pekin zawsze działał dla "dobra Hongkongu". - Po zjednoczeniu z ojczyzną mieszkańcy Hongkongu stali się panami własnego miasta. Prawdziwa demokracja w Hongkongu rozpoczęła się w tym momencie - powiedział chiński przywódca cytowany przez światowe agencje.
Prezydent Chińskiej Republiki Ludowej przekonywał, że "po wszystkich burzach każdy boleśnie się przekonał, że Hongkong nie może popaść w chaos". - Rozwój Hongkongu nie może być opóźniony, zakłócenia muszą zostać wyeliminowane - mówił.
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
Zachodnie media zwracają uwagę, że Xi Jinping wygłosił swoje przemówienie po latach niszczenia zasad demokratycznych w Hongkongu. CNN przypomina, że obecnie do władzy ustawodawczej miasta nie należy żaden polityk opozycji. Niemal wszyscy działacze opozycyjni są w więzieniu lub na emigracji. Zamknięte zostały prodemokratyczne media, a organizacje zajmujące się prawami obywatelskimi rozwiązane.
Tymczasem przywódca przekonywał, że Hongkong nadal ma "wysoki poziom autonomii", którą obiecano w ramach doktryny "jeden kraj, dwa systemy". W 1997 roku Chiny przyznały miastu szeroką autonomię, w tym m.in. wolność prasy i zgromadzeń. "Gdy liczące 7,4 mln ludzi miasto świętuje ćwierć wieku pod rządami Pekinu, te obietnice są już nieaktualne" - komentuje "Guardian".
Z kolei cytowany przez Reutera John Burns, profesor na wydziale polityki i administracji publicznej Uniwersytetu w Hongkongu, ocenił, że wizyta Xi Jinpinga to "to świętowanie zwycięstwa rządu centralnego nad opozycją polityczną w Hongkongu".
W 2019 roku Pekin w ramach reakcji na antyrządowe protesty narzucił na Hongkong ustawę o bezpieczeństwie narodowym. Dokument pozwala skazywać za "secesję, działalność wywrotową, terroryzm i spiskowanie z obcymi siłami". Grozi za to wyrok od trzech lat więzienia do dożywocia. Na podstawie tych przepisów dokonano m.in. przeglądu książek w bibliotekach i wycofano te, które uznano za "nieprawomyślne". Zamknięto także główną gazetę opozycji "Apple Daily" i aresztowano jej założyciela Jimmy'ego Laia oraz czterech innych członków redakcji i wydawnictwa.