Do wypadku doszło w niedzielę 25 czerwca w Lion's Motel w Pensacoli na Florydzie. Szeryf hrabstwa Escambia Chip Simmons przekazał na konferencji prasowej w poniedziałek, że 45-letni Roderick Randall, właściciel broni, zostawił ją w szafie w pokoju. Była w kaburze i uważał, że jest tam bezpieczna. Jak się okazało, nie była właściwie zabezpieczona - przekazuje portal CNN.
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Z informacji przekazanych przez szeryfa Simmonsa wynika, że gdy Roderick Randall wyszedł z pokoju, jego ośmioletni syn wyjął broń z szafy. Oddał jeden strzał i trafił w roczną Kacey Bass, córkę partnerki ojca. Dziecko zmarło w wyniku poniesionych obrażeń. Kula przeszła na wylot i raniła kolejne dziecko, dwuletnie. Jego rokowania są dobre. W tym samym pokoju znajdowała się również partnerka Randalla, która w tym czasie spała oraz inne dwuletnie dziecko. Nie odnieśli żadnych obrażeń - informuje CNN. Kobieta twierdzi, że nie słyszała strzałów.
Z ustaleń lokalnych mediów wynika, że Randall po zdarzeniu miał wynieść z domu broń i prawdopodobnie narkotyki i dopiero wtedy wrócił na miejsce tragedii.
Roderick Randall ma bogatą przeszłość kryminalną. Został zatrzymany i aresztowany pod wieloma zarzutami, dlatego nie powinien był posiadać broni. W związku ze zdarzeniem usłyszał dwa zarzuty zawinionego zaniedbania polegającego na przechowywaniu broni palnej w pobliżu nieletniego, co doprowadziło do spowodowania obrażenia, manipulowaniem przy dowodach i nieprzechowywaniem broni w wymagany sposób. Aktualnie mężczyzna został zwolniony z więzienia za kaucją w wysokości 41 000 dolarów - przekazuje portal torontosun.com.