Bilans ofiar rosyjskiego ataku na centrum handlowe w Krzemieńczuku wzrósł do 18 osób. Jak podaje we wtorek rano ukraińska służba ratownicza (DSNS), 59 osób trafiło do szpitala. W najnowszym komunikacie poinformowano, że w akcję ratunkową zaangażowano 440 osób.
Jak czytamy w komunikacie DSNS, służby "dokonały oględzin i demontażu 60 proc. całkowitej powierzchni obiektu".
W materiale TVN24 poświęconym atakowi przytoczono relacje rannych osób. - Poleciałam do przodu i poczułam, jak odłamki wbijają mi się w ciało. Cały budynek się walił. Byłam oszołomiona, chyba straciłam przytomność. Obudziłam się przysypana gruzem, krzyczałam, wołałam o pomoc. Leciała na mnie woda i to ona mnie obudziła - relacjonowała w TVN24 jedna z poszkodowanych.
- Widziałem wielu rannych, poparzonych, niektórzy byli cali pokryci krwią. Jedna dziewczyna upadła i straciła przytomność, próbowaliśmy jej pomóc - powiedział ranny mężczyzna.
- To było straszne. Wszystkim kobietom, które wyjechały z dziećmi do Polski, radzę tu nie wracać. Tu nie jest bezpiecznie, zostańcie tam - stwierdziła kolejna rozmówczyni.
Do ataku na galerię handlową w Krzemieńczuku doszło w poniedziałek. Rosjanie wystrzelili dwa pociski z bombowców Tu-22M3, które znajdowały się w obwodzie kurskim. W pobliżu centrum w Krzemieńczuku nie ma infrastruktury wojskowej.