"Ukraińska Prawda" poinformowała, że do zdarzenia miało dojść we wsi Kinski Rozdory, znajdującej się w okupowanym przez Rosjan Zaporożu. Koza, która błąkała się w tamtej okolicy, najprawdopodobniej wyszła z jednego z gospodarstw.
Koza pojawiła się w okolicy lokalnego szpitala, wokół którego stacjonowali Rosjanie. Chodząc niedaleko budynku, miała zdetonować podłożony przez żołnierzy ładunek wybuchowy, który miał być pułapką na Ukraińców.
Zwierzę najprawdopodobniej nastąpiło na granat, który wybuchł, co spowodowało reakcję łańcuchową - doszło do eksplozji pozostałych rozmieszczonych przez Rosjan ładunków. W wyniku tego zdarzenia rannych miało zostać kilku rosyjskich żołnierzy. Według doniesień "Ukraińskiej Prawdy", powołującej się na Centralną Agencję Wywiadowczą Ministerstwa Obrony Ukrainy, okupanci mieli ucierpieć "w różnym stopniu".
Przeczytaj więcej informacji z Ukrainy na stronie głównej Gazeta.pl.
Do tej pory jednak nie zdołano ustalić, co stało się ze zwierzęciem. Nie wiadomo więc, czy koza przeżyła. Ukraińskie służby podają natomiast, że na terenie placówki medycznej znajdować się mogło około 40 wrogich żołnierzy.
Z szacunków ONZ wynika, że Ukraina jest obecnie jednym z najbardziej zaminowanych krajów na świecie. Ukryte ładunki wybuchowe mają znajdować się na obszarze około 80 tys. kilometrów kwadratowych kraju. Rosjanie zostawiają takie pułapki w domach i wokół nich, na polach, a nawet wokół ciał zabitych przez siebie cywilów. Niektóre ładunki zostały znalezione przez ukraińskich żołnierzy nawet w dziecięcych zabawkach.
***
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina