Propagandysta i rzecznik MON Rosji Igor Konaszenkow powiedział w rozmowie z rosyjską państwową agencją TASS, że od początku "specjalnej operacji wojskowej" [bo tak Kreml określa wojnę, która wybuchła 24 lutego - red.] do 17 czerwca w obronę Ukrainy miało się włączyć dodatkowo prawie 7 tys. osób - obywateli 64 państw. Według wyliczeń resortu miało dotąd zginąć około 2000 z nich, a prawie 1800 wróciło do swoich krajów.
Więcej informacji na temat wojny w Ukrainie znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
Konaszenkow stwierdził, że Rosja ciągle "monitoruje" liczbę "najemników" walczących po stronie Ukrainy, a w wysyłaniu ich ma przodować Polska. Rosyjski resort obrony "oszacował", że do Ukrainy przybyło rzekomo 1831 Polaków, z których 378 miało zostać już zabitych, a 272 opuściło kraj. Według rzecznika, spora liczba najemników wspierających Ukraińców w walce ma pochodzić także z Rumunii i Wielkiej Brytanii. Trzeba zaznaczyć, że Konaszenkow nie poparł swoich słów żadnymi dowodami.
Sztab generalny Sił Zbrojnych Ukrainy poinformował, że od 24 lutego na wojnie w Ukrainie zginęło około 33,6 tys. rosyjskich żołnierzy. 250 z nich poległo minionej doby.
Podano też aktualne straty rosyjskiej armii, jeśli chodzi o sprzęt wojskowy: 1468 czołgów i 3577 opancerzonych wozów bojowych, 745 dział, 235 wyrzutni rakiet, 98 systemów obrony przeciwlotniczej, 216 samolotów, 181 śmigłowców, 2523 ciężarówki i samochody, 598 bezzałogowych statków powietrznych, 14 łodzi, 130 rakiet balistycznych, a także 55 zespołów sprzętu niebojowego. Ukrainie siły zbrojne podały też, że największe straty Rosjanie ponoszą w okolicach Bachmutu w obwodzie donieckim oraz na Zaporożu.
***
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>>