W czwartek rano media informowały o zaginięciu śmigłowca, który przemieszczał się w rejonie prowincji Modena we Włoszech. W sobotę ratownicy dotarli w rejon katastrofy i odnaleźli ciała wszystkich ofiar. Zginęło siedem osób.
Na pokładzie maszyny znajdowali się tureccy biznesmeni, którzy brali udział w targach przemysłu papierniczego. Ofiary śmiertelne to także dwóch Libańczyków i włoski pilot maszyny.
Włoskie władze dodają, że na miejsce katastrofy natknął się jeden z lokalnych mieszkańców. Zauważył coś, co uznał za części rozbitego śmigłowca. Początkowo zlokalizowano tylko pięć ciał, dwie kolejne ofiary również zostały jednak odnalezione.
Jak informuje agencja, ofiary wypadku znajdowały się w trudno dostępnym terenie. Odnalezienie wraku z powietrza utrudniała gęsta roślinność. To tłumaczy, dlaczego ratownikom nie udało się odnaleźć miejsca katastrofy, chociaż znajdowało się zaledwie 10 km od miejsca, w którym rozpoczęto poszukiwania. Ustalono je na podstawie danych z telefonów komórkowych ofiar. Służby donoszą, że na miejscu doszło do niewielkiego pożaru - część krzewów i gałęzi drzew uległa spaleniu. Ogień nie był jednak na tyle duży, by zwrócić uwagę służb.
Śmigłowiec, który rozbił się w górach, wyleciał w czwartek z Lukki w Toskanii i zmierzał do Treviso. Podróż przebiegała w trudnych warunkach atmosferycznych, a trasa wiodła nad górzystym terenem. Kontakt z załogą został utracony. Wśród ofiar znajdują się przedsiębiorcy pracujący dla koncernu Eczacibasi.