- Ludzie w Europie już zapomnieli, czym jest wojna. To ogromne zagrożenie, bo możemy docenić pokój tylko wtedy, kiedy pamiętamy wojnę - powiedział kilka lat temu Paolo Rumiz, włoski reporter i były korespondent wojenny. Słowa te okazały się trafną diagnozą - dlatego na Gazeta.pl przypominamy o wojnach i ludobójstwach, które miały się nigdy nie zdarzyć - o Rwandzie, Bośni, Czeczenii... - w myśl słów: "trzeba pamiętać, żeby się nie powtórzyło".
***
Od 150 tysięcy do 250 tysięcy. Tyle kobiet, według danych ONZ, zostało zgwałconych w czasie stu dni ludobójstwa w Rwandzie. Wiele z nich zostało zakażonych wirusem HIV, u wielu przemoc skutkowała kalectwem na całe życie. Brytyjska organizacja pozarządowa Survivors Fund szacuje, że wskutek gwałtu urodziło się 20 tys. dzieci. Życie części z nich było koszmarem - matki nie potrafiły ich pokochać, bo przypominały im o horrorze, który przeżyły. Były też przyczyną ciągłego napiętnowania kobiet w rwandyjskim społeczeństwie.
"Bo kogo widzisz, kiedy na nią patrzysz? Zgwałconą kobietę. Tę, która urodziła dziecko z gwałtu. Tę, która od gwałciciela dostała chorobę. A gdyby była profesorką uniwersytetu? Albo ministrem do spraw kobiet? Prezydentem kraju? Kogo wtedy najpierw w niej zobaczysz? Mądrą profesorkę? Sensowną panią polityk? Powiesz: ta zgwałcona" - można przeczytać w książce reporterskiej "Dzisiaj narysujemy śmierć" Wojciecha Tochmana, który rozmawiał z ocalałymi z ludobójstwa Rwandyjkami i Rwandyjczykami. "Dlaczego nie mówię o nim: syn? Mówię: ten chłopak. Rzadziej: moje dziecko" - powiedziała reportażyście jedna z kobiet.
Dlaczego w 1994 roku Hutu gwałcili kobiety Tutsi? - Rozmawiałam z Hutu, który przed wojną nie dopuszczał się przemocy, a na niej stał się gwałcicielem i mordercą. (...) Przed wojną był zwyczajnym wiejskim urzędnikiem, który miał żonę i dwójkę dzieci, a potem przeszedł trening i on go przygotował do zabijania i gwałtu. Na wojnie zaczął to robić wtedy, kiedy jego koledzy zaczęli. Poszedł za impulsem, który wyszedł z grupy - powiedziała Wiola Rębecka-Davie, twórczyni projektu i autorka książki "Rape: A History of Shame. Diary of the Survivors", w rozmowie z Weekend.Gazeta.pl.
Więcej na temat ludobójstwa w Rwandzie można przeczytać w poniższym tekście:
To samo dzieje się teraz w Ukrainie. Rosyjscy żołnierze gwałcą kobiety, mężczyzn, dzieci, nawet te malutkie, kilkumiesięczne. ONZ podkreśla, że gwałt jest częścią "taktyki wojennej". Do początku czerwca Biuro Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka otrzymało informacje o 124 przypadkach możliwej przemocy seksualnej. Zgłoszenia te dotyczyły także gwałtów zbiorowych czy zmuszania do oglądania aktów przemocy seksualnej wobec partnera lub dziecka.
Ofiar gwałtów w Ukrainie może być jednak znacznie więcej - wciąż nie wiadomo, co dzieje się na okupowanych terenach, np. w Mariupolu. Nie wiadomo również, ile osób nie zdecydowało się zgłosić, co je spotkało. W Rwandzie w sto dni zgwałcono 250 tys. kobiet. Wojna w Ukrainie trwa już 125 dni...
Dlaczego dopuszczają się tak barbarzyńskiej zbrodni? Jak po tym żyć mają osoby, które doświadczyły przemocy seksualnej na wojnie? O tym rozmawiam z dr Agnieszką Bratkiewicz, psycholożką kliniczną, specjalizującą się w pracy z kryzysem i traumą.
Dr Agnieszka Bratkiewicz: Skutki gwałtu mogą trwać niezależnie od tego, czy wojna się zakończy, czy nie.
Jeśli mówimy o doświadczeniu traumy, to dość częstymi późniejszymi objawami są depresja i zaburzenia używania substancji psychoaktywnych. Wzrasta ryzyko popełnienia samobójstwa przez taką osobę. Wzrasta także ryzyko zaburzenia PTSD, czy też występowania przez jakiś czas objawów potraumatycznych, które są różnego rodzaju. To mogą być nawracające wspomnienia tego, co się wydarzyło, intruzywne, czyli takie nad którymi nie panujemy i pojawiają się wbrew naszej woli nawet, gdy nie chcemy o nich myśleć.
Mogą to być też objawy unikania różnego rodzaju sytuacji, aktywności, bodźców, które w jakiś sposób kojarzą się z traumą i tu bywa bardzo szerokie spektrum możliwości wystąpienia tych skojarzeń. Pamiętam przypadek sprzed wojny osoby, która została zgwałcona w parku i ona unikała wszelkich zieleni, trawników - to już było dla niej miejsce niekomfortowe.
Mogą być różnego rodzaju objawy takiego hiperpobudzenia, nadpobudzenia, czyli problemy z koncentracją, ze snem, bardzo duża pobudliwość, skłonność do irytacji, gniewu, wybuchowość, problemy z myśleniem, napięcie w ciele i skłonność do bardzo silnej reakcji na bodziec, np. dzwonek dzwoni do drzwi, a ktoś podskakuje czy jakiś głośniejszy dźwięk, a osoba reaguje fizycznie całym ciałem.
Mogą wystąpić różnego rodzaju objawy zaburzeń emocjonalnych, poznawczym, więc tutaj spektrum jest bardzo szerokie.
Tak, na szczęście znamy metody leczenia traumy. Jest kilka takich, które mają skuteczność pomiędzy 60 a 80 proc. Pojawiają się też różne nowe formy, których - na podstawie wyników badań - skuteczności można określić jako obiecujące.
Oczywiście. W ustabilizowanym społeczeństwie, jeśli mówimy o takim gwałcie, że obcy agresor atakuje gdzieś w przestrzeni publicznej (co jest nota bene mniejszością dokonywanych gwałtów, ale zdarza się), więc jeśli taki agresor atakuje, to można powiedzieć, że jest to jednorazowe zdarzenie traumatyczne. Jest to bardzo silna trauma, związana z przemocą doznaną od drugiego człowieka. Ale jest to pojedyncze zdarzenie, które później nie powtarza się - czyli ofiara tego doświadczenia została jednorazowo wyeksponowana na traumę.
Gorsze skutki ma długotrwała albo wielokrotna ekspozycja na traumę. W sytuacji wojennej rzeczywiście tak się zdarza, że to jest nawet nie podwójna, a wielokrotna trauma. Poza traumą doświadczenia przemocy seksualnej, nakłada się na to trauma bezpośredniego, realnego zagrożenia własnego życia, trauma utraty majątku, pracy, dachu nad głową, najróżniejszych bardzo istotnych aspektów tego życia, związanych z poczuciem bezpieczeństwa. Na to nakłada się jeszcze trauma bycia oszukanym, okradzionym czy nawet napadniętym, bo wiadomo - kiedy jest wojna to bardzo różne rzeczy się zdarzają. Nakłada się również bardzo silna trauma związana z możliwością straty bliskich osób, czy też oglądania bezpośrednio śmierci innych ludzi. To jest wyjątkowo intensywny i silny rodzaj traumy, bardzo głęboko na nas oddziałujący. Można więc powiedzieć że w czasie wojny, to jest nawet nie podwójna, a właśnie często wielokrotna trauma.
Zalecenia najróżniejszych autorytetów czy organizacji związanych z tematem są takie, żeby podążać za osobą, która doznała traumy i pozwolić sobie radzić z traumą tak, jak ona tego potrzebuje. Część osób potrzebuje porozmawiać o tym doświadczeniu, a część nie będzie chciała o tym rozmawiać, będzie to w sobie zamykać. I to jest w porządku, to też jest sposób radzenia sobie z traumą. To jest mechanizm może specyficzny, ale też skuteczny. Tak naprawdę z badań, jakie mamy, trudno ustalić, który sposób będzie adekwatny dla danej osoby. Zwykle zdajemy się na to, co czuje sama osoba doświadczająca traumy, czy potrzebuje pochylić się nad tym zdarzeniem, popracować nad nim, czy przeciwnie - zupełnie je zostawić, odciąć się w jakiś sposób. Nie jest prawdą, że psychoterapia jest obowiązkowa po traumie, że trzeba przejść jakiś rodzaj pracy psychologicznej. To jest bardzo indywidualne, wyobrażam więc sobie, że na terenach okupowanych wśród tych osób, które zaznają traumy, są takie osoby, które naturalnie sobie z nią poradzą, chociażby dlatego, że mamy wrodzoną umiejętność adaptacji po traumie.
Tak naprawdę to ciężko znaleźć osobę, która na przestrzeni swojego życia nie doznałaby choć jednego zdarzenia traumatycznego. Może to być np. wypadek, nawet jak się w nim nie brało bezpośredniego udziału, ale zdarzył się wśród bliskich osób, albo było się jego świadkiem. Traumatyczna może być także nagła strata, np. pracy, nagła śmierć bliskiej osoby czy ciężka, zagrażająca życiu choroba. Już pandemia z różnych przyczyn była dla mnóstwa osób sytuacją traumatyczną. Więc wszyscy jesteśmy w różnym stopniu na traumę wyeksponowani i często sami sobie z tą traumą radzimy, w różny sposób.
Na tych okupowanych terenach nie tyle brak pomocy psychologicznej jest największym problemem, bo część osób i tak z pomocy nie chciałaby skorzystać i radziłaby sobie w inny sposób. Natomiast dużym problemem, że osoby które przebywają na terenie działań wojennych są bardzo narażone na to, żeby tej traumy doznawać wielokrotnie czy długotrwale. To jest taki czynnik, który na pewno bardzo potęguje ryzyko powstania zaburzeń potraumatycznych.
Jeśli chodzi o przemoc seksualną, to jest bardzo różnie. Jest to zależne od indywidualnych potrzeb ofiary, czyli osoby, która tej traumy doświadczyła. Część osób będzie chciała sprawiedliwości, jakiegoś wyrównania czy też uznania społecznego, współczucia, empatii dla swoich ciężkich przeżyć. Część z kolei nie będzie chciała eksponować się ponownie na tę sytuację i nie będzie do niej wracać. Jeśli chodzi o zgłaszanie przemocy seksualnej na policję, to tak samo różnie bywa w czasie pokoju. Część osób decyduje, że nie chce o tym mówić, przechodzić przez procedurę formalnego zgłoszenia, opowiadać, być badanym, być może musieć skonfrontować się ze sprawcą, narażać się na to wszystko. Tak samo więc może być w przypadku osób z Ukrainy.
Rzeczywiście, jeśli chodzi o dane, to znacznie mniej mężczyzn niż kobiet ujawnia sytuacje przemocy seksualnej. Wśród kobiet ten odsetek, jak się szacuje, wynosi około 30 proc. - to jeszcze dyskusyjne, jak zdefiniujemy przemoc seksualną, czy dołączymy do tego molestowanie, czy nie - ale około jednej trzeciej kobiet doświadcza tej przemocy w normalnym, pokojowym społeczeństwie. Ze zgłoszeń wynika, że jeśli chodzi o mężczyzn jest to ok. 15 proc., więc można powiedzieć że dwa razy mniej mężczyzn zgłasza takie doświadczenie. Trudno jednak jednoznacznie powiedzieć, czy wynika to z tego, że mężczyźni rzadziej są narażeni na przemoc seksualną, rzadziej jej doświadczają, czy też jest to związane z tym, że rzadziej się przyznają do tego.
Jeśli chodzi o skutki, to są takie same, jak u kobiet. Gwałt to nie jest doświadczenie seksualne, to jest doświadczenie przemocy. Źle reagujemy na taką przemoc i raczej tutaj nie ma różnicy, kto jej doświadczył, jeśli chodzi o dane socjodemograficzne - kobiety czy mężczyźni, z miasta czy ze wsi. To jest po prostu bardzo trudne doświadczenie.
Z jednej strony trudno mi hipotetyzować, ale z drugiej - gwałt mieści się w repertuarze zachowań agresywnych. Jeśli ja przejawiam jakieś zachowania agresywne wobec innej osoby, to mogę ją zwymyślać, zbluzgać, opluć pobić fizycznie czy właśnie zastosować przemoc seksualną. Można więc powiedzieć, że po prostu jest to zachowanie mieszczące się w spektrum, kontinuum przemocy.
W tym przypadku ewidentnie jest to narzędzie wojny, czyli właśnie przemocy, dominowania nad ofiarą.
To jest ciekawe określenie, ale w taki sposób można o nim powiedzieć.
Znowu to jest pewnego rodzaju hipotetyzowanie. Oba scenariusze wydają mi się możliwe w zależności od jednostki. Natomiast tak ogólnie odpowiadając, mogę się tutaj odwołać chociażby do badań na nadzorcach obozów koncentracyjnych. Czy to byli psychopaci? Nie, to byli w większości tak zwani normalni obywatele. Ale jeśli w naszym społeczeństwie istnieje przyzwolenie na przemoc, szczególnie na przemoc ukierunkowaną w stronę jakiejś innej grupy, która określana jest jako wróg, jeśli ta przemoc w naszej grupie społecznej jest wzmacniana, nagradzana, chwalona, to zazwyczaj wywołuje mniejsze dylematy moralne.
Więc tutaj też ten społeczny kontekst oddziaływania na pewno ma znaczenie. Jak on tak naprawdę wygląda, to możemy hipotetyzować na podstawie danych, które do nas docierają. Jeśli mam informację, że przechwycono rozmowę, a przyznam, że z przyczyn zawodowych nie czytam za bardzo newsów, żeby się już dodatkowo nie traumatyzować...
Tak, i przez to, że mamy kontakt z osobami, które rzeczywiście tej wojny doświadczyły. To jest dodatkowy czynnik traumatyzujący. Jesteśmy wrażliwi na traumę w różny sposób, także ten zapośredniczony, przebywając z osobami, które traumy doświadczyły. To dotyczy całego naszego społeczeństwa, które teraz ma podwyższone ryzyko ekspozycji na traumę.
Chodzi o nagranie, na którym żona miała namawiać męża, żeby gwałcił inne kobiety. To ewidentnie było w takim kontekście właśnie zaatakuj ich, poniż, okradnij i jeszcze zgwałć na koniec, czyli takie traktowanie właśnie tego gwałtu jako narzędzia wojny, ale to już troszkę hipotetyzowanie, bo tutaj nie znam dokładnie kontekstu.
Upokorzyć, zdominować, poniżyć ofiarę.
To znowu są indywidualne kwestie. Jeśli spotykamy się z osobą, która ma za sobą takie doświadczenia, to po pierwsze warto zapytać, czy nie chciałaby skorzystać z pomocy profesjonalnej, i pomóc jej w uzyskaniu takiej pomocy. Trzeba mieć świadomość, że słuchanie takich historii dla nas samych może być bardzo trudnym doświadczeniem, również potencjalnie traumatyzującym. Jak najbardziej w porządku jest asertywna powiedzenie: "Przepraszam, nie jestem w stanie słuchać tej relacji, nie chcę o tym rozmawiać, to dla mnie za trudne. Z chęcią pomogę ci znaleźć profesjonalną pomoc, jeśli będziesz chciał. Natomiast to nie będę ja". To dotyczy także dawkowania sobie różnych bodźców związanych z trauma, chociażby newsów, które obecnie ze względu na sytuację są mocno traumatyzujące. Musimy chronić też siebie, to naturalne.
W końcu następuje przeciążenie traumą. Nie ma osoby która znosiła by ekspozycję na traumę w nieskończoność. Musimy wtedy zadbać o siebie. W jaki sposób? Powtórzę to, co już mówiłam wcześniej - zgodnie z tym, co czujemy w środku, czego potrzebujemy, czy chcemy o tym rozmawiać, czy nie myśleć o tym i żyć jak wcześniej. Wbrew pozorom profesjonalną reakcją jest właśnie zapytać, co taka osoba czuje, czego potrzebuje, jak można jej pomóc, zamiast narzucać własne sposoby.