Jednego z byłych polskich T-72 pokazał z bliska reporter ukraińskiego kanału 1+1. Maszyna należy do jednego z nowo sformowanych oddziałów rezerwowych, które zostały już rozmieszczone w rejonie Mikołajowa na południu Ukrainy. Najprawdopodobniej w ramach przygotowań do próby odbicia Chersonia. Już wcześniej pojawiały się zdjęcia byłych polskich T-72 używanych w tym rejonie do szkolenia.
Ten konkretny czołg to odświeżony wariant T-72 o oznaczeniu M1R. Efekt kontraktu z 2019 roku, na mocy którego miały zostać gruntownie wyremontowane i nieco ulepszone właściwie wszystkie polskie T-72, czyli w teorii trochę ponad 300 sztuk. W praktyce okazało się, że nie ma tylu maszyn nadających się do remontu, bo część od lat służyła jako dawcy części zamiennych lub była w naprawdę złym stanie. Ile konkretnie zakwalifikowano do prac, nigdy nie zostało podane publicznie. Prawdopodobnie przedział 150-200.
Z punktu widzenia polskiego wojska nie ma to już znaczenia, ponieważ wszystkie sprawne T-72, czy to zmodyfikowane, czy jeszcze nie, pojechały do Ukrainy. Tam służą przede wszystkim do uzbrojenia nowo tworzonych w ramach mobilizacji brygad zmechanizowanych. Prawdopodobnie wystarczy ich dla dwóch lub góra trzech. To istotna pomoc, za którą Ukraińcy ewidentnie są wdzięczni, sądząc po ilości pozytywnych komentarzy na temat polskich czołgów i szerzej polskiej pomocy.
Wypowiadający się w rozmowie z reporterem kanału 1+1 ukraiński czołgista wydaje się być zadowolony z polskiego daru. Podkreśla, że w porównaniu do znanych mu ukraińskich czołgów, polski ma lepszy napęd i dobrą kamerę termowizyjną, umożliwiającą walkę w nocy. - Tak jak porównywać Żiguli i Mercedesa. I to jest Mercedes - mówi Ukrainiec.
Materiał telewizji 1+1 o polskim czołgu
Nowa kamera termowizyjna jest bezsprzecznie najsilniejszą stroną zmodyfikowanych polskich T-72. To urządzenie najnowszej generacji, produkowane przez polską firmę PCO, o nazwie Asteria i oznaczeniu KLW-1. Niebo a ziemia w porównaniu do starych systemów obserwacji w nocy znanych z klasycznych T-72 czy T-64 stanowiących podstawę ukraińskich sił pancernych. KLW-1 jest urządzeniem pasywnym, czyli nie zdradza położenia pojazdu. Jest też bardzo czuła, umożliwiając obserwowanie terenu w nocy nawet na dystansie kilku kilometrów. Urządzenia porównywalnej jakości mają jedynie najnowocześniejsze rosyjskie wozy, w których w ramach modernizacji montowano francuskie kamery termalne firmy Thales. W-72M1R dodatkowo wymieniono na nowszy i pasywny noktowizor kierowcy i pomocniczy peryskop celowniczego. Generalnie, istotnie poprawiono zdolność czołgu do walki w nocy.
Trudno powiedzieć, o co chodzi ukraińskiemu czołgiście, kiedy mówi o silniejszym napędzie. W ramach kontraktu z 2019 roku nie było mowy o żadnych zmianach w tym zakresie. To standardowe silniki czołgów T-72, czyli W-46. Zamontowano jedynie nowy cyfrowy system rozruchu i wymieniono większość elektryki. Silniki poddano gruntownym remontom i być może ich bardzo dobry stan sprawia, że dla Ukraińców jawią się jako lepsze.
Z istotniejszych zmian to w T-72M1R wymieniono też całą łączność, zarówno wewnętrzną pomiędzy załogą, jak i zewnętrzną. To urządzenia firmy Grupa WB. Po nowej antenie widocznej na używanym przez Ukraińców czołgu można wnioskować, że nowa łączność nie została wymontowana przed przekazaniem. Podobnie jak kamera Asteria, to również jak niebo i ziemia w porównaniu do standardowych radzieckich urządzeń spotykanych w starszych T-72.
Ostatnią drobną zmianą w nich jest obecność dużego metalowego kosza przyspawanego do tyłu wieży, gdzie załoga może trzymać jakieś potrzebne jej rzeczy. W teorii przydatne, ale miejsce zamontowania kosza - i jego rozmiary - zbiera w Polsce negatywne recenzje, ponieważ utrudnia dostęp do silnika.
Polskie T-72M1R podczas ćwiczeń jednej z nowych brygad. Do tego holenderska modyfikacja amerykańskich transporterów M113.
Poza tym pojazdy przeszły gruntowny generalny remont, w niektórych przypadkach bliższy odbudowie, więc T-72M1R są prawdopodobnie w najlepszym stanie spośród wszystkich ukraińskich T-72. Ukraińcy w ramach swojego szybkiego doposażenia wojennego zamontowali na maszynach kostki pancerza reaktywnego Kontakt (to dobrze widoczne moduły w kształcie cegły umieszczone na pojeździe), który poprawia odporność na trafienia z różnego rodzaju granatników przeciwpancernych czy starszych rakiet i pocisków.
Poza tym to standardowe T-72. Zakres modyfikacji na podstawie umowy z 2019 roku był przez wielu ekspertów i byłych wojskowych krytykowany jako zbyt skromny. Starego i słabego pancerza na poziomie rozwiązań z lat 70. poprawiać się zbyt nie dało, ale nie zdecydowano się na większą ingerencję w uzbrojenie. Został stary wariant armaty 125 mm, stary system kierowania ogniem, stare urządzenia odpowiadające za stabilizację lufy i ruchy wieżą. To było określane jako podstawowa wada kontraktu. Nie zamontowano też pancerza reaktywnego. Zakres prac ograniczano ze względu na koszty i wątpliwości, czy taka ingerencja w stare T-72 ma jeszcze sens. I tak cała umowa oficjalnie opiewała na niemal dwa miliardy złotych.
Z perspektywy Ukraińców, stosunkowo skromny zakres polskiej modyfikacji to nie taki dramat. Owszem, większość ich T-64 wykorzystywanych przez oddziały regularne prezentuje w teorii lepszy poziom. Jednak jakiś czołg jest lepszy niż żaden. A jak jeszcze jest w dobrym stanie technicznym, z bardzo dobrą kamerą termiczną i łącznością, to w ogóle świetnie, co widać po recenzjach.